Lekarz pogotowia krytykowany za bohaterstwo
Lekarz z Zielonej Góry nie powinien wchodzić przez okno?
Sytuacja miała miejsce na jednym z osiedli w Zielonej Górze, pogotowie wezwała czteroletnia dziewczynka, która jednak nie otworzyła drzwi.
Lekarz tłumaczył, że nie czekał na przyjazd wezwanej już staży pożarnej, bo wóz i tak miałby problem z wjazdem. Dodał, że dla młodego sprawnego mężczyzny wejście po kracie balkonu mieszkania poniżej nie było trudnym zadaniem.
Pojawiły się jednak głosy krytyczne. – Gratulujemy, że kolega uratował człowieka, ale dużo przy tym ryzykował. Złamał wszelkie zasady bezpieczeństwa. Akurat mu się udało, ale gdyby się połamał lub zginął, odbiór tego zdarzenia byłby inny – mówią ratownicy z innej stacji pogotowia. – Ryzykowanie własnego życia jest nieodpowiedzialne i nie należy tego promować – dodają.
Przełożony bohaterskiego lekarza, Marcin Mańkowski, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Zielonej Górze, przyznaje, że ratownicy mają rację, że bezpieczeństwo jest najważniejsze. Nie można dopuścić do sytuacji, że lekarz podejmie ryzyko, coś mu się stanie i będzie potrzebny kolejny zespół ratowniczy.
– Ale sam pracuję od 13 lat i też mi się zdarzyło w sytuacji ratowania życia złamać procedury. Dlatego kolegi nie skarciłem. Powiedziałem mu tylko: „Uważaj, Robert, żebyś sobie krzywdy nie zrobił”. Bo w takiej sytuacji nawet rodzina nie dostanie odszkodowania z ubezpieczenia. Miałem też obowiązek przypomnieć pozostałym kolegom, że bezpieczeństwo jest ponad wszystko – mówi Marcin Mańkowski.
Marcin Mańkowski dodaje, że często ratownicy stoją przed dylematem: ratować czy czekać na służby? – Adrenalina powoduje, że lekarz łamie zasady. To jego decyzja i jego odpowiedzialność – przypomina.