ZUS dzwoni i straszy
Nieudane próby zachęty do e-zwolnień.
„Drogi ministrze zdrowia, tak się lekarzy do ich pisania nie zachęci” – podał na Twitterze Jakub Kosikowski, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL. Pytanie, jak duża jest skala tego działania pracowników ZUS, zadaliśmy autorowi wpisu.
– Wiemy o kilkudziesięciu takich przypadkach w kraju, więc trudno mówić, że jest to masowa skala. Osobiście nie miałem takiej rozmowy. Zresztą wystawiam tylko elektroniczne zwolnienia, co sobie chwalę. Niemniej jednak takie telefony mają miejsce, zresztą ZUS się do tego przyznał – powiedział podyplomie.pl Jakub Kosikowski.
Dodał, że wszystko się zaczęło od tego, że jedna osoba z prezydium dostała telefon z informacją, że jeśli nie założy konta elektronicznego, za pomocą którego wystawia się e-zwolnienia, jej dane zostaną przekazane do Ministerstwa Zdrowia.
– To zostało potraktowane jako zawoalowana groźba. Zwróciliśmy się do resortu zdrowia o wyjaśnienie. Minister Janusz Cieszyński zapewnił nas, że resort nie wdrażał tego typu postępowania, co oznaczało, że jest to wymysł ZUS. Rzecznik zakładu potwierdził, że tego typu sytuacje miały miejsce. Wytłumaczył jednak, że kierują tę informację nie bezpośrednio do lekarzy, lecz do podmiotów leczniczych. Ma to na celu pomóc resortowi zdrowia dowiedzieć się, jakie są przyczyny odmowy. Docelowo pomoże to w dalszym wdrożeniu informatyzacji w ochronie zdrowia. Taka jest oficjalna odpowiedź ZUS – skomentował Jakub Kosikowski.
Zaznaczył też, że choć w jego ocenie e-zwolnienie jest lepsze od papierowego, rozumie starszych lekarzy, którzy mogą mieć z tym problem. W podstawowej opiece zdrowotnej często pracuje się bez komputerów.
– Lepiej, aby zamiast telefonów z groźbami lekarze mieli zorganizowane szkolenia. Wiem, że ZUS to robi, ale skala tych działań jest za mała. Natomiast w przypadku takiego telefonu najlepiej poinformować o tym izbę lekarską – radzi przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.