BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Przejście na system budżetowy wywróci ochronę zdrowia
Kondycja systemu ochrony zdrowia jest zła, a rząd nie ma recepty na odwrócenie tej tendencji. Takie wnioski nasuwają się Pracodawcom RP po raporcie, jaki minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przedstawił premier Beacie Szydło w ramach „przeglądu resortów”.
– Przeorganizowanie rynku usług medycznych idzie w nieznanym kierunku. Jednym z negatywnych skutków tej reformy będzie utrudniony dostęp pacjentów do placówek medycznych, brak możliwości wyboru placówki. Dzisiaj jest to szeroka gama podmiotów. W niepublicznych ośrodkach zostaną zlikwidowane zapisy na wizyty w ramach NFZ, co odbije się na pacjentach, którzy zapisywali się na nie z dużym wyprzedzeniem – mówi portalowi podyplomie.pl Grzegorz Byszewski, ekspert Pracodawców RP.
W opinii ekspertów organizacji Pracodawcy RP, minister zdrowia nie przedstawił żadnych argumentów przekonujących do tego, że naprawdę poprawią one sytuację pacjentów. Zmiany wprowadzane są z powodów ideologicznych, a nie z chęci rzeczywistej naprawy systemu.
Zastrzeżenia do reformy są duże. Andrzej Mądrala, wiceprezydent Pracodawców RP, zwrócił uwagę, że przejście na system budżetowy spowoduje stanie się przez Polskę jedynym państwem na świecie, które w ciągu 20 lat dwukrotnie dokonało kluczowej i fundamentalnej zmiany ustrojowej systemu ochrony zdrowia. Zdaniem Pracodawców RP w systemie zabezpieczeniowym, który proponuje ministerstwo, jest trudniej o efektywność, a system ten sprawdza się tylko w najbogatszych państwach. Dowodem na to są ostatnie doniesienia z Wielkiej Brytanii, także w kontekście braku lekarzy. Mimo dokładania kolejnych dziesiątków miliardów funtów lekarze emigrują do Nowej Zelandii, Kanady czy Australii, a kolejki rosną.
– Proponowane zmiany wyeliminują efektywne kosztowo tryby leczenia, czyli np. leczenie jednodniowe – podkreśla Andrzej Mądrala. Czy Polskę na pewno na to stać? Szpitale funkcjonujące w systemie ryczałtowym będą wybierały tryb leczenia najlepszy dla nich finansowo, a nie optymalny dla pacjenta.