ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Podwyżki wydzielane jak mięso na kartki
Tylko paraliż systemu ratownictwa może przynieść skutek?
Ratownicy są niezadowoleni z dwóch powodów. Po pierwsze, projekt nie wspomina nic na temat kolejnych dwóch transz podwyżek po 400 zł, których domagają się ratownicy.
Po drugie, w podwyżkach nie uwzględniono ratowników medycznych, którzy pracują poza systemem ratownictwa medycznego, np. na szpitalnych oddziałach ratunkowych, transportach medycznych i na oddziałach szpitalnych.
– Ministerstwo opublikowało projekt bez konsultacji z nami, w sytuacji gdy o kolejnych transzach podwyżek mieliśmy dopiero rozmawiać – mówi podyplomie.pl Roman Badach-Rogowski, przewodniczący Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego (KZZPRM).
Spotkanie ratowników z ministrem zdrowia zaplanowano na połowę czerwca. – Mam nadzieję, że usłyszymy, że projekt uda się zmienić zgodnie z oczekiwaniami ratowników. Chcemy być potraktowani tak jak pielęgniarki, które otrzymały podwyżki cztery razy po 400 zł. Nie od razu chcemy 1,6 tys. zł, drugiej transzy oczekujemy od stycznia 2019 roku, o terminie kolejnej gotowi jesteśmy rozmawiać – dodaje Badach-Rogowski.
Przewodniczący związku przypomina, że ratownicy wykazali się dużą cierpliwością w oczekiwaniu na realizację przez rząd ich postulatów. Podkreśla, że jeśli rozmowy nie przyniosą skutku, protest zostanie odwieszony, być może jeszcze w tym miesiącu. – Nauczeni doświadczeniem wiemy, że oflagowanie czy jeżdżenie na sygnałach nie przyniesie efektu. Jedynie paraliż systemu może spowodować zmianę – tłumaczy.
Dodaje, że większość ratowników nie pracuje na etacie, tylko na umowie. Protest polegałby na tym, że ratownicy pracowaliby tylko tyle, ile przewidują umowy, czyli kilkakrotnie mniej godzin niż w rzeczywistości. To będzie oznaczało, że połowa karetek pozostanie bez obsady.