ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Felieton
Dlaczego pacjenci wolą leczyć się sami?
Prof. dr hab. med. Dariusz Moczulski
Wchodząc do apteki, zauważyłem prawie całą półkę podpisaną: preparaty na cukrzycę. Postanowiłem sprawdzić, ile z nich bez recepty jest dostępnych na rynku. Wpisałem je na stronie internetowej kilku aptek internetowych i znalazłem prawie 100 w postaci tabletek, kapsułek, herbat i płynów, które według zawartego przy nich opisu wspomagają regulację stężenia glukozy we krwi.
Przeanalizowałem ich skład. Najwięcej z nich zawierało liście morwy białej. Pozostałymi substancjami, które powtarzały się co najmniej kilka razy w preparatach różnych producentów, były owoce fasoli, liście pokrzywy, chrom, selen, kora cynamonowca, ziele mniszka z korzeniem, kłącze perzu, owoce aronii, nasiona kozieradki, owoc borówki czernicy, kwas foliowy oraz witaminy B1, B2, B6, B12 i E.
Zacząłem się zastanawiać, czemu służą te preparaty, dla kogo są przeznaczone i kto je kupuje. Przeanalizowałem poszczególne stadia rozwoju cukrzycy typu 2, bo zakładam, że to dla tej grupy pacjentów one zostały stworzone. Preparaty te mogą kupować osoby, które chcą zapobiec rozwojowi cukrzycy w przyszłości, choć wydaje mi się, że nie jest to duża grupa. Mogą je również kupić osoby, u których stwierdzono nieprawidłową glikemię na czczo, choć i ta grupa nie wydaje mi się zbyt liczna. Podejrzewam, że najczęściej preparaty te kupują osoby, u których już rozpoznano cukrzycę typu 2. Część z nich nie chce chodzić do lekarza i próbuje leczyć się sama. Pewną grupę osób kupujących te leki stanowią niewątpliwie osoby chorujące dłużej na cukrzycę, które mają problemy z wyrównaniem glikemii. Dlaczego więc kupują je, a nie zgłoszą się po pomoc do swojego lekarza? Działanie preparatów bez recepty jest niewątpliwie słabsze niż działanie leków na receptę. Po co więc pacjenci tak licznie po nie sięgają? Może posiadają one coś, czego zabrakło nam w konwencjonalnej medycynie. Może jest w nich jakaś magia, a może jedynie prosty sposób przekazu – „że czynią one dobrze, a nie źle”. A może jest to jedynie chęć pacjenta do sprawowania kontroli nad swoim stanem zdrowia. Kiedyś słyszałem powiedzenie, że najgorszy pomysł pacjenta dotyczący leczenia, ale jego własny, jest lepszy od najlepszego zamiaru lekarza. Pacjent zawsze będzie bardziej konsekwentny w stosowaniu swojego pomysłu niż pomysłu lekarza.
Zastanawiam się, czy powinniśmy zabraniać pacjentom brania tych preparatów. Wydaje mi się, że nie, ale powinniśmy się głęboko zastanowić, dlaczego pacjenci je biorą. Może rzeczywiście stanowią one substytut tego „czegoś”, czego my pacjentowi nie potrafimy zapewnić. Jak więc znaleźć to „coś” i zapewnić pacjentowi, żeby nie musiał szukać tego „czegoś” w preparatach bez recepty. Na razie wydaje mi się, że staramy się nie zauważać brania ich przez naszych pacjentów. Zachowujemy się tak, jakby był to rodzaj medycyny alternatywnej. Ale przecież są one sprzedawane w aptekach przez magistra farmacji, który opiera swoją wiedzę na tej medycynie co my.
Trochę brakuje mi zaleceń towarzystw naukowych dotyczących tych preparatów. Mogłyby one być bardzo pomocne w rozmowie z pacjentem. Z reguły pacjenci nie chwalą się lekarzowi, że je biorą, lecz zdarzają się i tacy, którzy podczas wizyty wyciągają reklamówkę pełną tych preparatów i proszą lekarza o opinię. Preparaty na cukrzycę z reguły nie są bardzo drogie i kosztują średnio 20-30 zł. Stosowanie ich jednak przy wielu chorobach istotnie zwiększa koszty leczenia. Powstaje przy tym niebezpieczeństwo zaniechania stosowania leków na receptę z powodów ekonomicznych oraz pogłębienia chaosu związanego z regularnym ich przyjmowaniem.
W obecnym numerze „Diabetologii po Dyplomie” publikujemy artykuł „Nowe leki – co o nich wiemy, w czym są lepsze od klasycznych”. Rzetelnie i obiektywnie zostały tam przedstawione informacje na temat leków stosowanych w cukrzycy typu 2. Każdy z Państwa może wyrobić sobie własne zdanie, które z nich i u jakich pacjentów warto stosować. Zachęcam do przeczytania.