Jak zatrzymać rosnącą liczbę zgonów z przyczyn kardiologicznych?

Śmiertelność z powodu zawału serca nadal jest o 50 proc. większa niż w krajach Europy Zachodniej.

Nawet o połowę można zmniejszyć liczbę zachorowań i zgonów w Polsce z powodu chorób sercowo-naczyniowych – zapewniają specjaliści. Jak? Wyjaśnili podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Podstawowej Opieki Zdrowotnej i Profilaktyki w Warszawie.

Konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii prof. dr hab. med. Jarosław Kaźmierczak przedstawił dane, z których wynika, że główną przyczyną zgonów Polsce są nadal choroby układu krążenia, w tym szczególnie choroba niedokrwienna serca oraz niewydolność serca.

Śmiertelność z powodu zawału serca nadal jest o 50 proc. większa niż w krajach Europy Zachodniej.

O problemie pisaliśmy w lutowym wydaniu „Medical Tribune”.

Prof. Kaźmierczak tłumaczył w wywiadzie, że zgony z przyczyn kardiologicznych stanowią 48 proc., a z powodu chorób onkologicznych – 20-30 proc. wszystkich zgonów. Choroby serca odpowiadają także głównie za przedwczesną śmiertelność Polaków, czyli według obecnych standardów przed 70. r.ż.

Resort zdrowia oraz Polskie Towarzystwo Kardiologiczne tworzą program profilaktyki prewencji chorób serca i naczyń. Zdaniem prof. Kaźmierczaka największa rezerwa tkwi w nowoczesnej prewencji pierwotnej, dzięki której można uniknąć niektórych schorzeń kardiologicznych lub opóźnić ich pojawienie się.

Podczas dyskusji w Sejmie sekretarz Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego prof. Piotr Jankowski podkreślił, że w zapobieganiu chorobom serca najważniejsze są profilaktyka i leczenie nadciśnienia tętniczego oraz hipercholesterolemii, a także zaprzestanie palenia tytoniu.

Jeśli chodzi o nadciśnienie, z badania NATPOL z 2011 roku wynika, że choruje 10,5 mln Polaków, jednak tylko połowa z nich zdaje sobie z tego sprawę i się leczy. W przypadku hipercholesterolemii jest dużo gorzej.

Zbyt wysoki poziom cholesterolu całkowitego (co najmniej 190 mg/dl) ma 61 proc. społeczeństwa, czyli 18 mln osób w wieku 18-79 lat. Większość o tym nie wie (ponad 60 proc.), bo nie bada regularnie poziomu cholesterolu, 15 proc. leczy się, ale nieskutecznie, np. nie zażywa przepisanych leków.

Zdaniem prof. Jankowskiego tylko ok. 10 proc. osób jest skutecznie leczone. Specjalista uważa, że sytuację może zmienić wprowadzenie testu na poziomu cholesterolu we krwi do badań okresowych w ramach medycyny pracy. Według prof. Jankowskiego badanie powinno się wykonywać szczególnie u ludzi młodych, żeby w porę wykryć hipercholesterolemię. Dzięki temu można by skutecznie leczyć więcej osób w naszym kraju.

Eksperci podkreślili też problem hipercholesterolemii rodzinnej, która jest najczęściej występującą chorobą dziedziczną. Schorzenie powoduje nawet kilkukrotne zwiększenie stężenia cholesterolu i przyśpieszenie procesu miażdżycowego, objawiające się we wczesnym okresie dorosłości, a nawet w dzieciństwie.

Dr hab. Marlena Broncel z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi ocenia, że hipercholesterolemia rodzinna występuje w Polsce u ok. 200 tys. osób, ale zaledwie 1,5 proc. wie o niej.

– Wczesne rozpoczęcie skutecznego leczenia jest dla tych osób jedyną szansą na przedłużenie życia. Co drugi mężczyzna i 15 proc. kobiet z tą chorobą umiera przed 60. r.ż. – podkreśliła dr hab. Broncel.

Przypomniała też, że w leczeniu tego schorzenia specjalizuje się Centrum Leczenia Hipercholesterolemii Rodzinnej w Gdańsku.

ID