Pomoc – tak, odpowiedzialność za cudze błędy – nie!

Asystent zawini, a lekarza ukarzą – na to nie zgadza się Naczelna Rada Lekarska.

Asystenci medyczni mają odciążyć lekarzy od papierkowej roboty. Ale z ich pomocy może być więcej kłopotu niż pożytku.

Dlaczego? Ponieważ przepisy dające lekarzowi możliwość upoważnienia swojego pracownika, czyli asystenta, do wypisywania zwolnień lekarskich przewidują, że za ewentualne błędy konsekwencje poniesie lekarz.

Naczelna Rada Lekarska protestuje. Stoi na stanowisku, że lekarz nie może ponosić odpowiedzialności za ewentualne nieprawidłowości, gdy wystawione zwolnienie nie będzie odpowiadało treści dokumentacji medycznej sporządzonej przez lekarza podczas wizyty pacjenta.

Trudno obwiniać lekarza o to, że jego asystent np. nie dopełnił obowiązku i nie przekazał e-zwolnienia do ZUS albo oznaczył zwolnienie niewłaściwym kodem ICD. W takim wypadku pomoc asystenta mijałaby się z celem – lekarz zaoszczędziłby czas na samym wypisywaniu zwolnienia, ale potem i tak musiałby sprawdzić, czy wystawiono je zgodnie z poleceniem, bez błędów. Pomyłek może być wiele: błędny PESEL, kod literowy, termin zwolnienia.

Jakie będą konsekwencje błędów? Na przykład trzymiesięczna utrata prawa do wydawania zwolnień lekarskich.

Jak tłumaczył na łamach „Medical Tribune” prof. n. med. Mieczysław Komarnicki, kierownik Katedry i Kliniki Hematologii i Transplantacji Szpiku Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, asystent lekarza lub też sekretarka medyczna to zawód, który już istnieje w wielu krajach na świecie. – Nie musimy błądzić po omacku, tylko przyjrzeć się, jak to tam funkcjonuje. Generalnie rzecz ujmując, to osoba, która towarzyszy specjaliście, wypełnia dokumentację, kalendarz badań, zajmuje się logistyką. W niektórych przypadkach przygotowuje pacjenta do badania, czyli wskazuje mu odpowiedni gabinet, instruuje, jak ma się przygotować. Wiele zależy od specyfiki konkretnego oddziału. W niektórych placówkach lekarz w ogóle nie zajmuje się dokumentacją. Nagrywa na dyktafon diagnozę i zalecenia, natomiast asystent wprowadza wszystkie dane do karty pacjenta i dokumentacji – tłumaczy prof. Komarnicki.

Jego zdaniem warto pójść w te ślady, bo koszty szybko się zwrócą. – Wystarczy policzyć, ile kosztuje godzina pracy lekarza, a ile asystenta lekarza. Dzięki wsparciu personelu niemedycznego specjalista może przyjąć więcej pacjentów. Rocznie w klinice leczymy ok. 9 tys. chorych, wykonujemy ponad 120 przeszczepień szpiku. W poradni ten sam zespół przyjmuje ponad 1 tys. osób. Przy takiej liczbie pacjentów organizacyjnie wszystko musi chodzić jak w szwajcarskim zegarku. Czujemy ogromną presję, żeby zmniejszać kolejki i przyjmować więcej pacjentów. Niestety doszliśmy już do pułapu naszych możliwości. Dlatego uważam, że odciążenie lekarzy od biurokracji jest najprostszym  sposobem przynajmniej częściowego rozwiązania tego problemu – tłumaczy.

Jakie będą ostateczne zapisy, zdecydują posłowie. Projekt ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby, a także ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych trafiły już do Sejmu.

ID