Granica legalności nienaruszona

Ministerstwo Zdrowia podało wytyczne co do form protestu, które mogą być używane legalnie.

„Zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych osoby pracujące na stanowiskach, na których zaniechanie pracy zagraża życiu i zdrowiu ludzi lub bezpieczeństwu państwa, nie mogą przestać pracować w wyniku akcji strajkowych. Protesty tych osób nie mogą przybrać formy, która zagrażałaby bezpieczeństwu zdrowotnemu obywateli” – przypomina resort zdrowia i wyjaśnia, w jaki sposób można protestować, aby było to zgodne z prawem.
Urzędnicy tłumaczą, że lekarze mają prawo do strajku, ale nie może on zagrażać życiu lub zdrowiu pacjentów. Dotyczy to nie tylko lekarzy, pielęgniarek, położnych i ratowników medycznych, lecz także osób, które kierują protestem. W obronie swoich praw i interesów pracownicy mogą stosować urlop na żądanie i protest. Z tym że w przypadku tej drugiej formy lekarz uczestniczący w zorganizowanej formie protestu nadal ma obowiązek udzielania pomocy lekarskiej (jeśli nieudzielenie tej pomocy może narazić pacjenta na utratę życia lub pogorszenie stanu zdrowia).
„Uczestnictwo lekarza w strajku lub w innej formie protestu nie zwalnia go z obowiązku udzielenia pomocy ani nie usprawiedliwia, jeśli nie udzieli pomocy medycznej w sytuacji, gdy jest to konieczne” – czytamy w komunikacie Ministerstwa Zdrowia.
Protestujący od 2 października br. lekarze wykorzystują właśnie legalne formy manifestacji, o których wspomina Ministerstwo Zdrowia. M.in. w środę 25 października została zorganizowana akcja „Dzień bez lekarza” na obszarze Małopolski. I jak zaznacza Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, ta akcja nie ma charakteru strajku rozumianego zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Jest działaniem lekarzy, którzy chcą wyrazić swoją solidarność z protestującymi lekarzami rezydentami, biorąc dzień wolny od pracy.
INK