Dyrektor mówi pracownikowi, że nie może mu godnie zapłacić

Czarny piątek ma zmusić rząd do lepszego finansowania ochrony zdrowia.

Akcję organizuje w całej Polsce Porozumienie Zawodów Medycznych, domagając się wzrostu nakładów do poziomu 6,8 proc. PKB (obecnie jest to 6 proc.) oraz dialogu ministerstwa zdrowia ze wszystkimi grupami zawodowymi.

Czy lekarze przyłączą się do protestu?

 

Podyplomie.pl: Czy w piątek lekarze założą czarne koszulki?

Damian Patecki, Porozumienie Rezydentów OZZL: Jak najbardziej. W porozumieniu, które podpisaliśmy z ministrem zdrowia, zobowiązał się on do podjęcia rozmów ze wszystkimi grupami zawodowymi. Najwyraźniej tak się nie stało, skoro nasi przyjaciele z Porozumienia Zawodów Medycznych podjęli tę inicjatywę.

 

Czy brak dialogu z innymi grupami medycznymi wpływa na pracę lekarzy na oddziałach?

Tak, bo doprowadza do coraz większych problemów. Szpitale nie są w stanie funkcjonować przy obecnym niskim finansowaniu. Dyrektorzy mówią wprost pracownikom, że nie mogą im godnie zapłacić. Zmusza się ich do pracy za dwóch, trzech, bo stanowiska nie są obsadzone. Nikt nie zwraca na to uwagi, dopóki nie okazuje się, że blok operacyjny ma przestoje, bo sali operacyjnej nie ma kto posprzątać.

 

Są takie sytuacje na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii, na którym pan pracuje?

 

Na wiele oddziałów patrzę ze zdziwieniem, jak w ogóle udaje im się funkcjonować. Do operacji potrzebny jest zespół: chirurg, anestezjolog, instrumentariuszka, pielęgniarka anestezjologiczna, sanitariusze, salowe. Coraz częściej zdarza się, że brakuje jednego elementu i oddział pracuje na pół gwizdka. Z mojego oddziału w ciągu ostatniego roku odeszła jedna czwarta lekarzy. W rezultacie pacjent czeka na operację rok i w końcu okazuje się, że zabieg odwołano, bo kogoś brakuje albo nie ma narzędzi.

Dlatego w pełni solidaryzujemy się z kolegami i koleżankami z Porozumienia Zawodów Medycznych, którzy chcą pokazać, że ochrona zdrowia ciągle jest zaniedbywana.

 

Forma protestu jest symboliczna, mało inwazyjna. Część środowiska nie widzi sensu i przypomina, że efekty osiąga się twardymi działaniami i gotowością do podjęcia ryzyka.

Pomimo że jest to działanie symboliczne, to ono jest bardzo ważne. Wszystko zaczyna się od zmian świadomości i od poczucia wspólnoty. Kiedy ludzie przychodzą w czarnych koszulkach i widzą, że inni także przyszli, to łatwiej podejmują potem kolejne kroki.

Dlatego – choć lubimy ministra Szumowskiego za wiele pozytywnych cech, w przeciwieństwie do ministra Radziwiłła, który pod koniec naszych protestów chciał nawet zlikwidować rezydentury – to jednak akcje pozwalają pokazać nasze problemy i niezadowolenie, nikomu nie szkodząc. Trzymam więc kciuki, by jak najwięcej osób przyszło w czarnych koszulkach i wszystkich do tego zachęcam.

 

Czy lekarze liczą się z tym, że jeśli protest innych grup się zaostrzy, może uniemożliwić im wykonywanie pracy?

Nam przeszkadza przede wszystkim to, że ochrona zdrowia jest kiepsko finansowana, a ludzie są sfrustrowani, bo ciężko pracują za śmieszne pieniądze. Myślę, że jeśli wskutek protestu operacje będą odwołane, większość kolegów lekarzy to zrozumie.

Rozmawiała: Iwona Dudzik

ID