BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Nie wiadomo, czy zebrano 100 tysięcy podpisów
Dziś mija termin złożenia projektu „Szczepimy, bo myślimy” u marszałka Sejmu.
– Nie wiemy, czy mamy wymagane 100 tys. podpisów pod projektem, ale i tak wszystkie zebrane podpisy zawieźliśmy do marszałka Sejmu. Jesteśmy to winni tym, którzy zaangażowali się w zbiórkę – poinformował podyplomie.pl wrocławski społecznik Robert Wagner, jeden z twórców projektu ustawy, która ma umożliwić samorządom wprowadzenie szczepień jako punktowanego kryterium przy rekrutacji do żłobków i przedszkoli.
Pod koniec kwietnia stało się jasne, że trwająca od pół roku akcja prawdopodobnie zakończy się fiaskiem. Powód? Ze 100 tys. podpisów wymaganych do dalszego procedowania projektu w Sejmie organizatorzy doliczyli się tylko około 60 tys. Nic nie wskazywało na to, że w czasie nadchodzącej majówki coś się diametralnie zmieni.
A jednak pojawił się cień szansy. – W ostatnich dniach otrzymaliśmy jeszcze kilka tysięcy głosów. Także kolegom w Warszawie udało się jeszcze zebrać jakieś podpisy. Być może mamy 100 tys., ale nie zdążyliśmy policzyć, więc pewności nie mam – przyznaje Robert Wagner. Sprawa wyjaśni się w ciągu dwóch tygodni, bo tyle czasu ma marszałek na policzenie głosów.
Przypomnijmy, że inicjatywa była odpowiedzią na wcześniejszy projekt przygotowany przez ruchy antyszczepionkowe zakładający zniesienie obowiązku szczepień. Przeciwnicy szczepień bez problemu zebrali wymagane 100 tys. podpisów i ustawa antyszczepionkowa trafiła pod obrady Sejmu (gdzie została odrzucona).
Projekt „Szczepimy, bo myślimy” miał pokazać, że ludzi rozsądnie myślących jest więcej. Inicjatywę popierała Naczelna Izba Lekarska oraz izby okręgowe, a także Porozumienie Zielonogórskie. Dlatego zaskoczeniem było, gdy ustawowy termin zbliżał się do końca, a liczba podpisów wyglądała mizernie.
Tymczasem do wprowadzenia obowiązkowych szczepień w przedszkolach i szkołach pod rygorem wykluczenia dziecka z przedszkola i nałożenia kar pieniężnych przymierzają się Niemcy. Tamtejsze Ministerstwo Zdrowia już przygotowało odpowiedni projekt ustawy.