BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Dlaczego nie wyjaśniono sprawy podania źle schłodzonych szczepionek?
Mimo zapowiedzi ministra Ziobry, efektów śledztwa brak
Toczące się od prawie dwóch lat śledztwo w sprawie podania nieodpowiednio schłodzonych szczepionek ślimaczy się i wszystko wskazuje na to, że potrwa jeszcze długo. Brak zakończenia sprawy to woda na młyn ruchów antyszczepionkowych – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Szczepionki zostały przeznaczone do utylizacji z powodu przerwy w dostawie prądu i wyłączenia lodówek. Mimo to od 6 października do 19 grudnia 2017 r. na terenie województwa lubuskiego kilkuset osobom, głównie dzieciom, produkty jednak podano. Uznano, że szkoda, by się zmarnowały.
Kiedy afera wyszła na jaw, Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że ma listę ponad 400 osób, które zostały nimi zaszczepione w 10 lubuskich placówkach. Uspokajało przy tym rodziców, że szczepionki nie zagrażają zdrowiu pacjentów, że były bezpieczne.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział wówczas drobiazgowe śledztwo. Sprawą narażenia ludzi na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia zajęła się Prokuratura Regionalna w Szczecinie, ale minęły 22 miesiące, a wyników brak.
Według „DGP” przesłuchano 788 osób, ale o tym, czy szczepionki mogły narazić pacjentów, muszą jeszcze wypowiedzieć się biegli.
Tymczasem ślamazarne działanie prokuratury stało się wodą na młyn ruchów antyszczepionkowych. Chętnie zamieszczają one na swoich profilach w mediach społecznościowych informacje o rzekomym zamiataniu sprawy pod dywan przez organy państwa, roztaczają przy tym atmosferę niepokoju i grozy. Dzieje się tak, ponieważ z jednej strony nikt nie zostal oskarżony, a z drugiej – brakuje jasnej informacji, że podanie szczepionek nie było groźne.
Jak przypomina „DGP”, po aferze MZ oraz GIS zapowiedzieli wprowadzenie zmian do systemu, by podobne incydenty już się nie zdarzały. Skończyło się na kontroli dotyczącej tego, czy lodówki wyposażone są w rejestratory temperatury. W niemal połowie kontrolowanych miejsc rejestratorów nie było. Czy od tego czasu sytuacja się poprawiała – nie wiadomo.