Skąd to przyspieszenie na salach zabiegowych?
Nerwowy koniec roku w szpitalach to polska tradycja
– Czy u Was też bloki i plany pełną parą hulają? – zapytał młodych lekarzy w mediach społecznościowych Damian Patecki z Porozumienia Rezydentów.
Odpowiedziała mu lawina komentarzy. W niektórych miejscach już nie ma planowych przyjęć i zabiegów. W innych wręcz przeciwnie. Do tego tłumy na izbach przyjęć i SOR-ach. Wśród pacjentów często osoby ze starymi skierowaniami, które wcześniej nie miały czasu się przebadać, rodacy pracujący za granicą, którzy przy okazji świąt w kraju chcą zdiagnozować dolegliwości, a także ci, którzy wolą sprawę zdrowia wyjaśnić przed przerwą świąteczną, żeby w wolne dni nie szukać pomocy.
Jak informują rezydenci, na wielu oddziałach zabiegowych trwa operacyjna gorączka. – U nas chirurgia nadrabia kontrakt innych oddziałów – relacjonuje lekarz.
– U nas operacje nawet w dni teoretycznie nieoperacyjne. Blok aż się gotuje – napisał inny lekarz.
– U mnie podobnie, 4 przyspieszacze pełne, poradnie pełne, leczenie idzie pełna parą... – dodaje jeszcze inny.
– My operujemy nawet w wigilię (planowo). Mamy w klinice ponadroczną kolejkę, więc te terminy poszły od ręki – to kolejna wypowiedź.
I jeszcze jedna: – U nas ortopedzi dostali znienacka większy limit i operują na 2 sale, a jakby mogli, to by i na 3 dawali. Poza tym plany operacyjne wypełnione po brzegi.
Dr Jerzy Gryglewicz, ekspert zarządzania w ochronie zdrowia z Uczelni Łazarskiego, nie jest zdziwiony. Jego zdaniem to wręcz tradycja polskich szpitali, że pod koniec roku robią one bilanse. Niektóre widzą, że przekroczyły kontrakt i zwalniają, bo za leczenie ponad ryczałt NFZ im nie zapłaci. Natomiast szpitale, które nie wykorzystały limitu, mają ostatnią szansę, by to nadrobić. Przyspieszają więc i pracują nawet w soboty i niedziele, żeby wykorzystać finansowanie z NFZ. W przeciwnym razie w kolejnym roku ich ryczałt zostanie zmniejszony.
Co na to lekarze? Czy są gotowi do pracy, gdy wszyscy już myślą o świętach? – Tym, którzy pracują na umowę o pracę, dyrektorzy obiecują premie. Natomiast w przypadku lekarzy kontraktowych często wysokość wynagrodzenia jest uzależniona od wartości wykonanych procedur. Są więc zainteresowani jak największą liczbą operacji. Dlatego dzwoni się do pacjentów i informuje o wolnych terminach – tłumaczy dr Gryglewicz.
Jak dodaje, w zależności od stopnia wykonania ryczałtów zmienia się także polityka na izbach przyjęć i SOR-ach. Albo odsyłają do innych szpitali, albo przyjmują na oddziały. Dlatego NFZ zaleca, aby świadczenia w ramach kontraktów rozkładane były równomiernie w skali roku.