Walka z niestawiającymi się pacjentami – gra niewarta świeczki?
Lekarze czekają na rozwiązanie problemu okienek
Czy 17 mln w roku sytuacji, kiedy lekarz czekał na pacjenta, a ten nie był uprzejmy ani przyjść, ani odwołać wizyty to wystarczający powód, by wprowadzić kary dla pacjentów?
Po tym jak minister zdrowia Łukasz Szumowski przyznał, że nie mówi „nie” wprowadzeniu opłat dla takich pacjentów, bo to faktycznie ogromny problem, rozgorzała dyskusja.
Ujawniona przez NFZ liczba 17 mln wizyt, które się nie odbyły, jest ogromna w zestawieniu z 84 mln wszystkich porad u specjalistów, co roku finansowanych przez Fundusz, oraz liczbą 17,5 mln osób, które z nich korzystają. Właśnie z tego powodu mimo wielomiesięcznych kolejek do specjalistów zdarza się, że gabinet stoi pusty, a lekarz czeka na pacjenta.
Kara finansowa w wysokości ok 30 zł – jak się podaje – mogłaby położyć temu kres. Choć jednak wszyscy się zgadzają, że problem braku szacunku dla czasu lekarza trzeba rozwiązać, coraz więcej głosów zwraca uwagę, że dyscyplinowanie pacjentów nie tak łatwo będzie wprowadzić.
Konstytucjonalista prof. Marek Chmaj w „Dzienniku Gazecie Prawnej” zwraca uwagę, że ewentualna regulacja musi brać pod uwagę wyjątkowość zdarzenia. Inaczej musi być traktowana osoba, która wizyty odwołuje nagminnie, a inaczej taka, która nie jest w stanie odwołać wizyty jedynie jednorazowo. Trzeba też wziąć pod uwagę, czy pacjent umówił się sam, czy zrobiła to za niego rodzina lub sąsiad.
Prawnik Paulina Kiszkowska-Knapik zwraca uwagę, że zanim zostaną wprowadzone kary, trzeba poprawić system odwoływania wizyt oraz dyscyplinujący do ich terminowej realizacji. Prawniczka mówi, że konieczne byłoby wprowadzenie informatycznego systemu przypominania.
Z kolei Bolesław Piecha z PiS, były wiceminister zdrowia, obawia się zamieszania z pacjentami, którzy nie płaciliby naliczonych kar. Zastanawia się, czy w takiej sytuacji będą do nich wysyłani komornicy, czy będą ciągani po sądach. W jego ocenie gra niewarta jest świeczki.