BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Lekarze pytają o izolatki, śluzy i kombinezony
Koronawirus u drzwi polskich szpitali
Narasta epidemia strachu i niepewności wskutek spodziewanego ataku koronawirusa. Władze apelują o rozsądek i zarzucają opozycji dolewanie oliwy do ognia, ale nawet lekarze z trudem zachowują spokój, gdy tak wiele jest niewiadomych.
– Wczoraj dyrektorzy szpitali jeździli do urzędów wojewódzkich, ale to nie zmienia faktu, że szpitale nie są przygotowane na epidemię nowego wirusa, a przepływ informacji jest kiepski – mówi w rozmowie z podyplomie.pl dr Piotr Roczniak, anestezjolog z Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego.
Choć – jak podkreśla lekarz – nie chce przyłączać się do głosów siejących niepokój, to przyznaje, że sam obawia się sytuacji, gdy koronawirus dotrze do kraju i zacznie się rozprzestrzeniać.
W jego ocenie koronawirus uwydatni dramat ochrony zdrowia. – Każdy oddział powinien dysponować izolatką, a w którym szpitalu one są? Co najwyżej jest to pokój jednoosobowy z umywalką. Nie ma śluzy, aby lekarz się przebrał i umył, zanim wyjdzie do innych chorych. Tylko pojedyncze szpitale na SOR-ach mają pomieszczenia do kontaminacji – wylicza dr Roczniak. – Chciałbym, aby przedstawiono nam, ile szpitali zakaźnych ma odpowiednie nawiewy, systemy podciśnieniowe, filtry powietrza. Ile jest szczelnych kombinezonów dla lekarzy? – mówi anestezjolog.
Jak dodaje, nawet bez ataku nowego wirusa lekarze są przeciążeni pracą, a oddziały przepełnione. – W moim szpitalu zostało czterech chirurgów. Jeśli jeden czy dwóch zachoruje, to będzie dramat – mówi dr Roczniak.
W jego przekonaniu, jeśli lekarze zaczną chorować, pacjentami nie będzie miał kto się zajmować. – To nie Chiny, gdzie można nakazać personelowi medycznemu pracę – mówi.
Atmosfery nie poprawiają także nowe informacje o koronawirusie, powodujące więcej pytań niż odpowiedzi. Rosnące statystyki zgonów przyczyniły się do spekulacji, że śmiertelność może być wyższa niż się oficjalnie podaje. Niepokój budzi także długi okres bezobjawowy, jaki towarzyszy chorobie, co utrudnia wykrywanie i izolowanie osobników zakażonych. Są też przesłanki, by podejrzewać, że wirus mutuje, na co wskazują pierwsze przypadki ponownych zachorowań.
W Polsce do niewiadomych dochodzi jeszcze jedna, najważniejsza: czy wirus już dotarł do kraju. Mimo uspokajania ze strony rządu, że przypadek pacjentki z Łodzi okazał się fałszywym alarmem, wielu w to nie uwierzyło i zarzuca władzy ukrywanie prawdy.
Prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, doktor Łukasz Jankowski, przyznał wczoraj w mediach, że lekarze nieustannie zwracają się do OIL z pytaniami, gdzie powinni pokierować pacjenta i „jak w danym przypadku się zachować”. W jego ocenie istnieje duży chaos organizacyjny, ogromna niewiedza również po stronie lekarzy, gdzie pacjenta kierować, gdzie dzwonić, jak się zachować.
Z kolei prezes Naczelnej Rady Lekarskiej zaapelował dziś do premiera Mateusza Morawieckiego o jak najszybsze wprowadzenie zakazu organizacji imprez masowych