Poluzowano obostrzenia, za tydzień więcej przypadków?

Wskaźnik reprodukcji SARS-CoV-2 ciągle powyżej 1

Pierwszy dzień, w którym liczba osób wyleczonych przewyższyła liczbę osób zakażonych, skłonił rząd do poluzowań obostrzeń. Czy można mówić o przełomie? A może ten krok spowoduje wzrost liczby zakażeń? – podyplomie.pl zapytał o to prof. Włodzimierza Guta z Narodowego Instytutu Zdrowia-PZH.
Przypomnijmy: zgodnie z dzisiejszą zapowiedzią rządu, po majówce zostaną otwarte gabinety rehabilitacji, żłobki, przedszkola, galerie handlowe, muzea i niektóre inne instytucje kultury – najważniejsze zmiany w obostrzeniach przedstawili na wspólnej konferencji minister zdrowia Łukasz Szumowski i premier Mateusz Morawiecki.
Decyzje podjęto po tym, jak okazało się, że liczba nowo zakażonych (około 316) jest mniejsza niż wyleczonych (370).
Czy to znaczy, że szczyt epidemii mamy już za sobą i wirus zaczyna się wycofywać? Niekoniecznie. Aktualny wskaźnik reprodukcji dla koronawirusa SARS-CoV-2 w Polsce wynosi 1,13. Dopiero wynik poniżej 1 oznacza wygaszanie się epidemii.
– Zbliżanie się do wartości 1 nie oznacza wygaszania epidemii, to może być fluktuacja – zauważa prof. Włodzimierz Gut z Narodowego Instytutu Zdrowia-PZH w rozmowie z podyplomie.pl. W ocenie eksperta, decyzja rządu wynika bardziej z oczekiwań społecznych niż rekomendacji epidemiologicznych. Zgodnie z nimi najkorzystniej byłoby znosić restrykcje w wyraźnej fazie spadkowej epidemii.
– Jeśli całe społeczeństwo nie rzuci się zachłannie na otwarte miejsca, wtedy poluzowanie okaże się w pełni uzasadnione. Jeśli zmiana spowoduje zwiększenie szerzenia się choroby, to będzie trzeba przywrócić ograniczenia. To będzie oznaczało przyznanie się do błędu. Nie ma też gwarancji, że w takim scenariuszu samo przywrócenie restrykcji okaże się wystarczające, być może trzeba będzie reagować mocniej – ocenia prof. Gut.
To, czy kalkulacja rządu jest prawidłowa, dodaje ekspert, okaże się szybko – w ciągu tygodnia od rozluźnienia obostrzeń.

id