ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Dodatki za walkę z COVID-10 za późno i dla wybrańców
Wszyscy narażeni pracownicy powinni dostać premie w wysokości 30 proc. pensji?
Nie tylko pracownicy szpitali jednoimiennych, ale także oddziałów zakaźnych w pozostałych szpitalach powinni otrzymać dodatki za pracę w narażeniu na COVID-19 – ocenia dr n. med. Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.
Przypomnijmy, że zgodnie z przepisami, które weszły w życie 5 maja, pracownicy medyczni, którzy udzielają świadczeń pacjentom z COVID-19 w szpitalach jednoimiennych, nie mogą udzielać ich innym pacjentom. Rekompensata za utracone dochody z powodu pracy na wyłączność dla szpitali jednoimiennych wynosi 50 proc. wynagrodzenia zasadniczego w szpitalu, w którym pracownik jest objęty ograniczeniem.
Dr Jerzy Friediger podaje w wątpliwość sens i sprawiedliwość takiego rozwiązania. – Był wielki szum, a na końcu okazuje się, że rekompensaty będą przysługiwały dopiero od maja, natomiast nie będzie żadnych dodatków za pracę przy zwalczaniu koronawirusa w marcu i kwietniu. Ponadto dodatkowe pieniądze otrzymają tylko pracownicy szpitali jednoimiennych – zauważa dr Friediger.
Zwraca uwagę, że w szpitalach takich jak krakowski Szpital im. Żeromskiego także są oddziały zakaźne, na które trafiają pacjenci z COVID-19. – Mamy dwa takie oddziały. Pacjenci z podejrzeniem COVID-19 przebywają tu do czasu potwierdzenia wyniku, dopiero wtedy przekazywani są do szpitali jednoimiennych. W tym czasie personel narażony jest nawet bardziej niż w wyspecjalizowanym szpitalu jednoimiennym, gdzie zabezpieczenia i szkolenie były pełniejsze – tłumaczy dyrektor.
Rekompensaty w wersji przygotowanej przez resort nazywa musztardą po obiedzie. – Rozporządzenie, które pojawia się w momencie, kiedy szczyt pandemii mamy za sobą, nie ma sensu. Trwa już odmrażanie gospodarki, jednocześnie planowana jest likwidacja szpitali jednoimiennych – zauważa dr Friediger.
Dyrektor krakowskiego szpitala zwraca uwagę, że już na początku epidemii wszyscy pracownicy oddziału zakaźnego, a także radiologii, otrzymali dodatki w wysokości 30 proc. pensji. W przeciwnym razie odeszliby z pracy i szpital nie mógłby funkcjonować. Ponadto w czasie epidemii oni także nie łączą pracy na oddziale zakaźnym z pracą na innych oddziałach lub w poradni. – Tego nikt nie chce widzieć – dodaje dyrektor.
W opinii dr. Friedigera resort powinien sfinansować dodatki także dla pracowników zatrudnionych na oddziałach chorób zakaźnych oraz na SOR-ach. – Każdy pracownik, który pracuje w narażeniu na COVID-19, powinien dostać 30 proc. dodatku – postuluje dyrektor Friediger.
Jak dodaje, trzeba też wziąć pod uwagę to, że szpitale już przed epidemią miały problemy finansowe, które pogłębiły się m.in. w związku ze wzrostem płacy minimalnej.
Przypomnijmy, że MZ powołało 21 szpitali jednoimiennych. Natomiast na liście szpitali zakaźnych, którą można znaleźć na stronie MZ, znajduje się 91 placówek w całej Polsce.