Prokuratura lustruje szpitale pod kątem aborcji

Presja, by wywołać efekt mrożący na przyszłość?

W mediach społecznościowych dla lekarzy rozgorzała dyskusja m.in. o tym, jak po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego podejść do innej, wciąż obowiązującej przesłanki przerywania ciąży – z powodu zagrożenia życia lub zdrowia kobiety.

Lekarze nie ukrywają obaw, że każda taka sprawa może być przedmiotem zainteresowania prokuratury i powodem kwestionowania decyzji specjalisty, np. psychiatry, który wydał zaświadczenie.

Lekarze, podejmując decyzję, czują presję – w praktyce lekarskiej powinni kierować się wiedzą medyczną i obowiązującym prawem, ale z drugiej strony – wydając zaświadczenie łatwo mogą stać się obiektem niesłusznych oskarżeń.

O tym, że obawy te są uzasadnione, przekonuje sprawa jednego ze szpitali opisana przez „Dziennik Gazetę Prawną”.

O możliwości popełnienia w nim przestępstwa nielegalnej aborcji doniosła do prokuratury jedna z organizacji pro-life. 

Co najdziwniejsze, białostocka prokuratura wszczęła dochodzenie i sprawdza przyczyny przerywania ciąży, do których doszło – uwaga – po 22 października, a więc po ogłoszeniu wyroku TK, ale na długo przed jego publikacją (27 stycznia). Był to okres, gdy aborcja w przypadku wad płodu była jeszcze legalna – co potwierdzały zarówno opinie prawne sporządzone na zlecenie dyrektorów, jak i wykładnia Ministerstwa Zdrowia.

Mimo to – jak donosi „Dziennik Gazeta Prawna” – prokuratura wystąpiła do szpitala aby „dla celów postępowania przygotowawczego” udostępnił dane wszystkich pacjentek, u których dokonano aborcji począwszy od 23 października, z informacją, jaki był powód przerwania ciąży: wady płodu czy też zagrożenie życia lub zdrowia matki albo inne przesłanki.

Prokuratura poprosiła o kserokopie dokumentacji medycznej wszystkich przypadków przerwania ciąży, do których doszło z powodu dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu – czyli przesłanki, którą TK uznał za niekonstytucyjną.

Jak wynika z doniesień „DGP”, prokuratura w Białymstoku wyjaśnia, że czynności sprawdzające są prowadzone pod kątem możliwości popełniania przestępstwa z art. 152 k.k. stanowiący, że osoba, „która za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Ta sama kara grozi temu, kto pomaga lub nakłania do przerwania ciąży.

Cytowani w „DGP” prawnicy mówią, że to forma oddziaływania na personel medyczny i kierownictwo szpitala, by wywołać efekt mrożący na przyszłość – tak aby lekarze czuli na karku oddech prokuratora, gdy będą decydować o tym, czy np. dana ciąża zagraża zdrowiu kobiety. W rezultacie dostęp do przerwania ciąży w dotychczas ewidentnych przypadkach będzie znacząco utrudniony lub niemożliwy.

W ich ocenie taka swoista lustracja działań szpitala to zapowiedź radykalnego egzekwowania decyzji trybunału o zaostrzeniu przesłanek aborcyjnych.

Według informacji gazety, szpital obecnie bada, czy musi udostępnić dokumentację. Wprawdzie art. 26 ust. 3 ustawy o prawach pacjenta nakazuje, by podmiot udzielający świadczeń zdrowotnych udostępnił dokumentację medyczną prokuratorom w związku z prowadzonym postępowaniem. Jednak według prawników zapytanie prokuratury powinno dotyczyć konkretnego pacjenta, a nie całej działalności w określonym zakresie. To ostatnie może świadczyć o niedostatecznych informacjach prokuratury o ewentualnych czynach bezprawnych.

Jasno jednak pokazuje, że szukanie furtki w obecnych przepisach może być dla lekarzy ryzykowne. Bo nawet jeżeli sprawa zostanie umorzona, jest to sygnał, że prokuratury będą się zajmować takimi sprawami – oceniają pytani przez gazetę dyrektorzy.


id