Czy zlikwidowane covidowe będzie lekarzom zrekompensowane?
Szpitali na to nie stać
Po tym, jak NFZ znacznie ograniczył dodatki covidowe, dyrektorzy szpitali martwią się, czy utrzymają personel bez tych dodatków. Według danych, które przytacza portal prawo.pl, od początku pandemii do 21 maja tego roku Narodowy Fundusz Zdrowia przekazał na dodatki covidowe 5,71 miliarda złotych. Dodatkowe wynagrodzenie w skali kraju otrzymało: 36 561 lekarzy, 53 906 pielęgniarek, 19 708 ratowników medycznych oraz 13 063 pozostałych pracowników medycznych.
Przypomnijmy, że podczas pandemii każdy medyk, który pracuje na pierwszej linii walki z koronawirusem i kontaktuje się z osobami chorymi lub potencjalnie zakażonymi, miał otrzymać 100-proc. dodatek do pensji, ale nie więcej niż 15 tys. zł. Dyrektorzy szpitali wysyłali zestawienia pracowników do oddziałów NFZ, a te wypłacały pieniądze. Kłopot w tym, że w poszczególnych szpitalach robiono to w różny sposób. Niektóre szpitale bardzo dokładnie monitorowały, kto i ile pracuje z chorymi na COVID-19 i do NFZ wysyłały oszczędne wnioski. Inne uznawały, podobnie jak wskazywały związki zawodowe, że dodatek należy się każdemu, kto pracował na SOR-ze czy izbie przyjęć.
Tomasz Imiela, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej, powiedział portalowi, że jeśli teraz NFZ zrobi kontrole, to czeka nas covidowa opera mydlana. NFZ będzie pozywał szpitale o zwrot ich zdaniem nieprawidłowo przyznanych dodatków, a pracownicy placówki o nieprzyznane dodatki. Koniec końców to sądy będą musiały rozstrzygnąć, komu dodatki się należały.
Ale to nie koniec problemów. Prawdą jest, że wielu lekarzy decydowało się na pracę na SOR-ze czy w szpitalu tymczasowym, będąc zachęconymi właśnie dodatkami. Teraz, gdy przestaną być one wypłacane, lekarze mogą odejść. Tomasz Imiela wyjaśnia, że dzięki dodatkom dawniej omijane szerokim łukiem miejsca pracy stały się atrakcyjne dla lekarzy i pielęgniarek, zwłaszcza SOR-y i oddziały wewnętrzne. Teraz te podmioty staną przed widmem braku personelu, o ile nie zaoferują personelowi atrakcyjnego wynagrodzenia. Ten problem pojawi się jesienią, bo w wakacje jest mniej pacjentów. A wtedy jeszcze dodatkowo musimy się liczyć z czwartą falą zakażeń COVID-19.
Dyrektorzy szpitali niepokoją się. Przyznają, że po podwójnych stawkach trudno będzie wrócić do wynagrodzenia wcześniejszego. Przewidują kłopoty szczególnie z anestezjologami. Ostrzegają, że na takie podwyżki, które zrekompensują dodatki, szpitali nie stać.