Lekarze zasypani kreatywnymi zaświadczeniami
Porozumienie Zielonogórskie o niebezpiecznym procederze
Przychodnie przeżywają oblężenie. Na początku roku szkolnego wiele placówek edukacyjnych zażądało dostarczenia różnorakich zaświadczeń lekarskich.
Według ekspertów Porozumienia Zielonogórskiego w dobie pandemii liczba takich spraw znacznie wzrosła. Przedszkola, żłobki i inne placówki opiekuńczo-edukacyjne wręcz prześcigają się w wymyślaniu zaświadczeń, często wręcz kuriozalnych.
Jak informuje Porozumienie Zielonogórskie, rodzice proszą np. o zaświadczenie, że ich kilkuletnie dziecko nie może jeść mleka albo owoców, bo ich nie lubi. Lekarze spotykają się z prośbami o zaświadczenie, że dziecko w internacie może spać pod własną kołdrą lub że może nie jeść kolacji. Uczelnie domagają się poświadczenia, że student może u nich studiować. W niektórych rejonach szkoły żądają zaświadczeń, że uczeń może chodzić na basen. A jednocześnie rodzice proszą o dokument, że dziecko na basen chodzić nie powinno. Od lekarzy żąda się zaświadczeń dla żłobków, przedszkoli, szkół, że dzieci nie mają alergii, lub wręcz przeciwnie - że mają, są uczulone, nie tolerują jakiś pokarmów.
Tymczasem – podkreśla PZ - wszystkie te kwestie powinny opierać się na oświadczeniach rodziców, którzy najlepiej znają stan zdrowia dzieci i ich potrzeby.
Według lekarzy rodzinnych, obecnie pojawiły się też prośby o zaświadczenia o tym, że dziecko nie jest zakażone koronawirusem, a także, że dziecko z katarem czy kaszlem, np. alergicznym, może chodzić do przedszkola czy żłobka.
- To już zupełny absurd. Jeśli miałoby to chronić przed przyjęciem dziecka z COVID-19, to zupełnie mija się z celem. Zakażenie koronawirusem może potwierdzić lub wykluczyć jedynie test - wyjaśnia Joanna Szeląg, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego. Lekarka podkreśla, że lekarze nie powinni wystawiać tego rodzaju zaświadczeń.
- Nie ma do tego podstaw prawnych. Zgodnie z przepisami ustawy o opiece nad dziećmi, do przyjęcia do danej placówki wystarczy oświadczenie rodziców, że dziecko jest zdrowe - dodaje ekspert PZ.
Skąd boom na lekarskie zaświadczenia? Placówki takimi dokumentami chcą się zabezpieczyć na wypadek rozprzestrzeniania się chorób. Jednak – zaznacza PZ - dokumenty wystawiane przez lekarzy w żaden sposób przed tym nie uchronią. Dodatkowo, zamiast chronić zdrowe dzieci, narażają je na kontakt z chorymi w przychodniach.
Lekarzy dziwi społeczna niefrasobliwość. - Wysyłanie w czasie pandemii rodziców i zdrowych dzieci do przychodni, do lekarzy po zaświadczenia to nieodpowiedzialność, brak rozwagi i lekceważenie panujących teraz zasad - dodaje Joanna Szeląg.