Lekarze rodzinni przekonują do szczepień, ale to nie pomaga

Antyszczepionkowe mity zniechęcają do szczepień rodziców i dzieci

Lekarze rodzinni z Porozumienia Zielonogórskiego opowiedzieli o swojej bezradności, gdy antyszczepionkowe postawy uderzają w najmłodszych pacjentów.
– Życie zdominowały antynaukowe i antyszczepionkowe poglądy. To widać w naszych przychodniach. W punktach szczepień – pusto – mówi Joanna Szeląg, ekspert Federacji Porozumienie Zielonogórskie, wiceprezes Podlaskiego Związku Lekarzy Pracodawców PZ.
Od 16 grudnia 2021 roku rodzice mogą zaszczepić na Covid-19 dzieci od 5 do 11 roku życia. Zainteresowanie było tylko na początku, na zachodzie i północy Polski. We wschodniej części kraju zainteresowane są nieliczne osoby.
Zdaniem Joanny Szeląg to skutek braku kampanii edukacyjnej. Zamiast niej do ludzi docierają antyszczepionkowe teorie. Niestety do dzieci również.
W efekcie uczniowie, którzy powiedzą, że idą się zaszczepić, są straszone przez rówieśników tym, co może stać się po szczepieniu.
– Przyszli do mnie świadomi, zaszczepieni na COVID-19 rodzice z 8-letnim synem, który w szkole od kolegów dowiedział się, że po szczepionce umrze lub zostanie kaleką – mówi Joanna Zabielska-Cieciuch, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego, wiceprezes Podlaskiego Związku Lekarzy Pracodawców PZ.
Jak wyjaśnia Zabielska-Cieciuch zdarzają się przypadki, że cała klasa odwraca się od dziecka, które powie, że przyjęło szczepionkę. Wielu rodziców nie chwali się tym i tak też radzi swoim dzieciom. Ich koledzy opowiadają między sobą, że w szczepionce jest czip, że preparat zmienia DNA, że nie jest się takim, jak kiedyś.
– Zdarzają się hejty na zaszczepionych i na tych, co zachorowali. Nastoletnia córka pacjentki była na kwarantannie i płakała, bo koledzy z klasy wysyłali jej pogróżki. Bo zachorowała! – mówi Małgorzata Stokowska-Wojda, ekspert PZ z Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców.
Lekarka żałuje, że najczęściej na takie zdarzenia szkoła nie reaguje. Wielu nauczycieli także nie kryje się ze swoimi antyszczepionkowymi poglądami. Źródłem wiedzy jest najczęściej grupa rówieśnicza.
Zdaniem lekarzy z tego powodu punkty szczepień w wielu regionach są puste. Nie pomagają bezpośrednie rozmowy z rodzicami i zachęcanie, by zaszczepili swoje dzieci. Najczęściej panuje przekonanie, że dzieci na COVID-19 nie chorują i nie ma potrzeby ich szczepienia. Nie wiedzą, że dzieci z powodu zakażenia trafiają do szpitali, czasem mają ciężki przebieg choroby, wymagają tlenoterapii i respiratorów, ale też po przebytej chorobie istnieje potwierdzone ryzyko wystąpienia u dziecka PIMS czyli wieloukładowego zespołu zapalnego powiązanego z COVID-19.
–Każde szczepienie to krok w stronę zwalczania pandemii. To także wyraz troski o bezpieczeństwo swoje i innych. Szczepiąc najmłodszych, dbamy o bezpieczeństwo starszych i osób, które zmagają się z chorobami przewlekłymi. Jednocześnie troszczymy się o nasze dzieci, które również mogą przechodzić koronawirusa w sposób ciężki – tłumaczy lek. Joanna Zabielska-Cieciuch.
Lekarze zdziwieni są postawą rodziców, którzy chronią dzieci przed upadkiem czy poparzeniem, a przed covidem już nie.
– W szpitalach codziennie umierają setki ludzi, a ja ciągle słyszę – „jeszcze poczekam, nie jestem przeciwny i kiedyś pewnie się zaszczepię"– dziwi się Andrzej Zapaśnik, ekspert PZ, wiceprezes Pomorskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia. Choć lekarze z PZ ciągle spotykają się ze sceptycznymi postawami, nadal przekonują rodziców, że warto zaszczepić najmłodszych i to jeszcze przed zimowymi feriami.

id