Profesor Gielerak: medycyna pola walki to nie to samo co medycyna ratunkowa

Czy medycy cywilni będą leczyć rannych na wojnie?

O pomocy nie tylko uciekającym kobietom i dzieciom, ale także rannym żołnierzom z Ukrainy, którzy będą trafiali do Polski, mówił gen dyw. prof. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego, w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”.
Zdaniem dyrektora WIM, analiza potrzeb jasno pokazuje, że na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o problemy zdrowotne uchodźców goszczonych w Polsce, są powszechne zachorowania oraz zdarzenia medyczne związane z chorobami przewlekłymi, w szczególności spowodowane brakiem leków, a także okolicznościami, w jakich znaleźli się ci chorzy.
Prof. Gielerak zwrócił jednocześnie uwagę, że wśród potrzebujących pomocy medycznej będą także osoby porażone środkami walki. Jak ocenił, dziś już widać wyraźnie, że wraz z upływem czasu potrzeby medyczne będą rosły w postępie geometrycznym. Będzie to spowodowane pogarszającą się kondycją ochrony zdrowia w oblężonej Ukrainie – malejącymi zasobami, zniszczoną infrastrukturą, a także rosnącą liczbą rannych i skalą obrażeń. Na taki scenariusz wskazuje widoczna od kilku dni eskalacja działań wojskowych prowadzonych przez Rosjan.
– Ta grupa osób, jak pokazują doświadczenia WIM z pomocy udzielanej rannym podczas walk toczących się w Donbasie w latach 2014-2015, stanowi prawdziwe wyzwanie medyczne wymagające uprzedniego przygotowania, tak w zakresie infrastruktury medycznej, jak i kompetencji skierowanego do opieki personelu – podkreślił generał. Zaznaczył, że medycyna pola walki to nie to samo co medycyna ratunkowa.
Jak mówił, w Polsce, podobnie jak we wszystkich krajach NATO, zadania tego rodzaju w pierwszej kolejności są podejmowane przez odpowiednio wyposażony i przeszkolony w zakresie medycyny pola walki personel medyczny sił zbrojnych. To właśnie medycy wojskowi są ekspertami w tej dziedzinie.
Generał był pytany, czy medycy cywilni nie potrafią opatrywać ran postrzałowych i obrażeń doznanych w wyniku wybuchów. Wyjaśnił, że medycyna pola walki w kilku kluczowych dla ratowania życia procedurach różni się od cywilnej. W sytuacji ataku terrorystycznego lub wybuchu poprawne wykonywanie procedur ratownictwa cywilnego w ich klasycznym układzie ABC może nawet pogorszyć rokowanie osoby porażonej.
Dlaczego? – Ratownik cywilny skupia się na tym, by najpierw przywrócić oddech, natomiast wojskowy w pierwszej kolejności hamuje krwawienie i ogranicza jego skutki, wykorzystując do tego celu specyficzny sprzęt i materiały medyczne oraz zabiegi diagnostyczno-terapeutyczne – tłumaczy w wywiadzie w „Rz” prof. Gielerak.
Jak dodał, są to odruchy oraz stojąca za nimi wiedza i umiejętności. Mają one kluczowe znaczenie na polu walki, gdzie trzeba działać automatycznie, według z góry określonego, narzuconego warunkami pola walki, schematu.
Podkreślił też znaczenie medycyny naprawczej, np. w jaki sposób skutecznie zaopatrzyć uszkodzone urazem wysokoenergetycznym (postrzałem) tkanki i narządy w sytuacji, gdzie widoczne uszkodzenie mechaniczne jest tylko częścią rzeczywistych obrażeń, na które składa się również uraz ciśnieniowy – tzw. jama czasowa.

id