Poradnie mają problemy z lipcowymi podwyżkami dla personelu
W jednej z przychodni na Podkarpaciu na wynagrodzenia dla lekarzy i pielęgniarek w budżecie zabrakło 40 tysięcy zł - alarmuje Federacja Porozumienie Zielonogórskie.
W czerwcu prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy, która od 1 lipca podnosi minimalne wynagrodzenia pracowników w systemie ochrony zdrowia. Ministerstwo Zdrowia szacuje, że koszt podwyżek w tym roku wyniesie 7,2 mld zł.
- To za mało, by pokryć rosnące wynagrodzenia - alarmują dyrektorzy szpitali powiatowych. W podobnym tonie wypowiadają się szefowie poradni Podstawowej Opieki Zdrowotnej.
Jak już pisaliśmy POZ kwestionuje wycenę Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, która proponuje wzrost wyceny świadczeń w przychodniach o mniej więcej 7 procent (średnia lipcowa podwyżka w systemie ochrony zdrowia wynosi 22,4 proc.).
Ale w wielu poradniach nawet tych pieniędzy na razie nie ma. Lekarze nie podpisują nowych aneksów z NFZ, bo Fundusz zmienił w nich bez uprzedzenia okres wypowiedzenia umów z lekarzami. Asekuracyjnie wydłużył go z 45 do 90 dni na wypadek, gdyby lecznice chciały np. w proteście zerwać z nim umowy.
- NFZ zrobił to bez konsultacji z lekarzami, jednostronnie. Jeśli poradnia nie podpisze nowego aneksu, nie otrzyma dodatkowych pieniędzy. To nie fair - mówi Joanna Zabielska-Cieciuch, ekspertka Federacji Porozumienie Zielonogórskie i lekarka rodzinna z Białegostoku.
W efekcie POZ musi wyrównywać obecnie pensje z własnej kieszeni. W jednej z poradni na Podkarpaciu na lipcowe podwyżki w budżecie zabrakło 40 tysięcy zł.