Krzyk lekarzy rodzinnych zbyt cichy? Funkcjonowanie POZ zagrożone

Po podwyżkach płac 40 proc. przychodni ma deficyt

Czy specjaliści medycyny rodzinnej krzyczą zbyt cicho, dlatego ich głos milknie w morzu innych? – pytają lekarze rodzinni oburzeni tym, że NFZ znajdzie dodatkowe pieniądze na podwyżki tylko dla szpitali.
Podczas wczorajszej (9 sierpnia) konferencji w Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji poinformowano, że wzrosną wyceny za usługi szpitalne, przy czym strumień pieniędzy zostanie skierowany szczególnie do szpitali powiatowych i wojewódzkich (czyli szpitale tzw. I i II stopnia referencyjności). To właśnie one stanęły w obliczu widma rosnącego zadłużenia wskutek wzrostu płac i inflacji.
Choć znalazły się pieniądze dla szpitali, to dla specjalistów medycyny rodzinnej ich zabrakło. Jak podkreśla Porozumienie Zielonogórskie w oświadczeniu wydanym po konferencji, oznacza to brak środków na leczenie milionów Polaków, zwłaszcza z małych miejscowości. Jak podkreśla PZ, nowe wyceny drastycznie zaniżają finansowanie dla POZ i są błędne. Ponadto nie były konsultowane z lekarzami rodzinnymi, w tym Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce i Polskim Towarzystwem Medycyny Rodzinnej.
- Przeprowadziliśmy ankietę wśród poradni należących do Federacji Porozumienie Zielonogórskie. Niemal 40 proc. poradni porównując koszty z czerwca i lipca dotyczące wynagrodzeń, ale też innych kosztów wynikających z galopującej inflacji, stoi przed ryzykiem zamknięcia poradni. Kto spojrzy w oczy pacjentom i powie im, że akurat dla nich zabrakło pieniędzy? – pyta Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego. - To dyrekcjom placówek medycznych zarzuca się niegospodarność, ale zastanawiam się jak w takim razie nazwać brak odpowiedniego systemu finansowania, który zapewni wszystkim Polakom równy dostęp, zwłaszcza do POZ? – dodaje.
Według dr. Krajewskiego trudno zrozumieć stanowisko AOTMiT, gdy od wielu lat mówi się o przeniesieniu opieki do POZ. Lekarz przypomina, że POZ miała stać się fundamentem całego systemu i zapewnić jego stabilność. Powstało szereg programów profilaktycznych, od 1 lipca wprowadzono dodatkowe badania, a wkrótce szerszy zakres opieki koordynowanej. Jednocześnie odebrano lekarzom możliwość realizacji tych świadczeń.
Według PZ problem nie wynika z braku właściwego zarządzania placówkami, ale z dramatycznej inflacji i braków kadrowych.
- Pacjenci śledzą doniesienia medialne i rozumieją, że brakuje środków na zapewnienie im podstawowego prawa do równej i godnej opieki zdrowotnej. Moi pacjenci z małej miejscowości pytają, czy nie grozi im ryzyko utraty dostępu do swojego lekarza rodzinnego. W obliczu stanowiska AOTMiT oraz Ministerstwa Zdrowia, które uważa, że POZ nie zasługuje na dofinansowanie, trudno mi patrzeć w oczy pacjentom i zapewniać ich, aby się nie martwili – mówi lek. Tomasz Zieliński, specjalista medycyny rodzinnej, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie. - Nie wiemy co będzie. Mamy kontakt z lekarzami z całej Polski, oni się boją, ale przede wszystkim boją się pacjenci. Trudno zrozumieć, że przy jednoczesnym nakładaniu coraz większej ilości obowiązków, brakuje środków na zapewnienie POZ sprawnego funkcjonowania.
Według PZ placówki POZ tracą możliwość nie tylko rozwoju, ale funkcjonowania. - Kto odpowie za zamykanie małych poradni? Kto wytłumaczy Polakom z małych miejscowości, że są ludźmi gorszej kategorii i dla nich nie ma pieniędzy? – pytają lekarze.

id