Trzy absurdy teleporad do usunięcia i jedna nowość do wprowadzenia

Te zmiany przyniosą korzyści pacjentom i lekarzom

Teleporady są już z nami wystarczająco długo, aby wyciągnąć wniosek, że lekarzom należy umożliwić większą decyzyjność − mówił dr Tomasz Zieliński, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego, podczas konferencji zorganizowanej przez Naczelną Izbę Lekarską na temat wykorzystania telemedycyny.
Przedstawiciel lekarzy rodzinnych podczas debaty ekspertów mówił, jakie zmiany w teleporadach postulują lekarze POZ, aby uczynić je jeszcze bardziej przydatnymi dla pacjentów i lekarzy.
Po pierwsze, teleporady funkcjonują głównie w formie rozmów telefonicznych. Zdaniem dr. Zielińskiego jakość i bezpieczeństwo zdalnych porad byłyby wyższe, gdyby w większym stopniu wykorzystywano wideorozmowy. Jego zdaniem warto zająć się upowszechnieniem tej formy kontaktu pacjenta i lekarza, choć zapewne nie wszyscy chorzy od razu będą chcieli z niej skorzystać. − Pacjentami POZ często są osoby starsze, a wiele z nich mniej sprawnie posługuje się nowymi technologiami – zauważył dr Zieliński.
Co jeszcze należy poprawić? Wiceprezes PZ zwrócił uwagę na rygorystyczne zapisy rozporządzenia odnośnie do standardu organizacji teleporady w POZ, które nakazują, aby każde dziecko w wieku do 6 lat było badane przez lekarza osobiście. Zieliński zwrócił uwagę, że nie zawsze jest to konieczne, a czasem nawet niemożliwe. − Zdarza się, że u dziecka wystąpi gorączka czy luźny stolec. Matka dzwoni do lekarza, by poradzić się, co ma robić. Zgodnie z przepisami nie możemy udzielić teleporady, powinniśmy nakłonić ją, aby osobiście przyjechała z dzieckiem. Czasem ona nie może przyjechać, bo wyjechała z dzieckiem za miasto. Sytuacja jest paradoksalna: jeśli matka pójdzie do apteki, dostanie lek przeciwgorączkowy, a do lekarza musi przyjść osobiście – tłumaczy dr Zieliński.
Jego zdaniem należy pozostawić lekarzowi większą swobodę w decydowaniu o tym, czy konieczna jest wizyta osobista, czy wystarczająca będzie teleporada.
Kolejny nonsens to zapis w rozporządzeniu stwierdzający, że jeśli u pacjenta cierpiącego na chorobę przewlekłą zmienią się objawy, to konieczna jest porada osobista, a nie zdalna. − Zmianą objawów jest np. inny poziom ciśnienia tętniczego czy glikemii. Niekoniecznie na gorsze. To także sytuacja, gdy pacjenta bolało bardziej, a teraz mniej. W tych przypadkach – zgodnie z literą prawa − także powinniśmy osobiście spotkać się z pacjentem, choć uważamy, że nie ma takiej konieczności – tłumaczy dr Zieliński.
Lekarz przekonuje, że warto jeszcze raz zweryfikować te zapisy. Wskazuje, że o ile w szczycie pandemii COVID-19 trzeba było wprowadzić mechanizmy blokujące możliwość nadużywania teleporad, o tyle obecnie nie ma już takiej potrzeby. Teleporady funkcjonują już na tyle długo, że zarówno pacjenci, jak i lekarze się z nimi oswoili. Czas więc jeszcze lepiej wykorzystać możliwości, jakie daje telemedycyna, pozostawiając więcej decyzji do uznania lekarzy.
Co pozytywnego warto wprowadzić? Taką nowością może być informacja z podsumowaniem porady, którą na zakończenie wizyty otrzymywałby pacjent. Kwestią otwartą jest, w jaki sposób takie podsumowanie byłoby przekazywane. Zdaniem dr. Zielińskiego aplikacja IKP będzie dobrym narzędziem, za pośrednictwem którego informacja trafi do pacjenta.

id