Lekarze będą przekonywali pacjentów, by w sprawie no-fault stanęli po ich stronie

W obecnym systemie tracą pacjent, lekarz i finanse publiczne

Podczas kampanii „Bezpieczne Leczenie” młodzi lekarze będą przekonywali do wprowadzenia w Polsce systemu no-fault – wypłaty odszkodowań dla pacjentów za zdarzenia niepożądane bez orzekania o winie personelu.
Akcja rozpocznie się od protestu, który w piątek o godz. 11 pod Sejmem organizują Porozumienie Rezydentów, Porozumienie Chirurgów „Skalpel” i Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów IFMSA – Poland.
– Będziemy się starali w symboliczny sposób zwrócić uwagę na problem niewystarczającego dostępu do pomocy lekarskiej, a także wskazać, jak obecny stan prawny nasila ten problem. Stąd tytuł wydarzenia: „Lekarza tu nie ma, bo...”. Podczas konferencji prasowej zostaną wyjaśnione założenia systemu no-fault, w jaki sposób i jakie problemy (mamy nadzieję) rozwiąże – zapowiadają organizatorzy wydarzenia na profilu FB Porozumienia Rezydentów.
O sytuacji medyków, którzy są zmuszeni toczyć wieloletnie batalie w sądach za każdym razem, gdy pacjent nie może pogodzić się z wynikiem leczenia i kieruje pod ich adresem oskarżenia, pisaliśmy obszernie w bieżącym wydaniu „Medical Tribune”. Przytoczyliśmy przykłady takich spraw, w których niewinny lekarz stał się kozłem ofiarnym, nierzadko przypłacając to rozstrojem zdrowia i śmiercią zawodową.
Lekarze nadziei upatrują w doktrynie no-fault opartej na założeniu, że w medycynie nie zawsze szkoda zdrowotna oznacza winę lekarza. System ten pozwoliłby oszczędzić obu stronom wieloletnich procesów. Pacjenci uzyskaliby szybkie rekompensaty, a lekarze uniknęli ciągłego stawania przed prokuratorami i sądami. Projekt takich przepisów przygotowało Ministerstwo Zdrowia. Własną wersję przygotowuje też Naczelna Izba Lekarska.  
Lek. Grzegorz Wrona, który w ostatnich latach pełnił funkcję naczelnego rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy, przekonuje, że obecnie lekarze za drobne przewinienia, a nawet całkowicie bez powodu, wyrywani są z sal operacyjnych i stawiani na salach sądowych. Wystarczy, aby pacjent oskarżył lekarza o to, że podczas teleporady nie przewidział objawów, które pojawiły się później. Albo by rodzina uznała, że śmierci ponad 90-letniego chorego winny jest lekarz.
Jeśli nie było rażącego zaniedbania lub niestaranności ze strony lekarza, wypłata odszkodowania, bez orzekania o winie, powinna zadośćuczynić pacjentowi. Fundusz kompensacyjny, z którego wypłacane byłyby odszkodowania, to jeden z postulatów lekarzy. Jakie jeszcze zmiany proponuje samorząd lekarski? Utrzymanie odpowiedzialności cywilnej, przy urealnieniu składek ubezpieczenia OC (kwota ubezpieczenia 75 tys. euro za jedno zdarzenie coraz częściej nie wystarcza na wypłatę kilkumilionowych niejednokrotnie odszkodowań). W propozycji samorządu utrzymana zostanie również odpowiedzialność zawodowa lekarzy.
Tym, co radykalnie musi się zmienić, jest zwolnienie lekarzy od odpowiedzialności karnej za zdarzenia niepożądane.
Sprawa jest pilna, ponieważ liczba postępowań i wyroków rośnie lawinowo. W pierwszym półroczu 2022 r. do prokuratury wpłynęło 1130 spraw o błędy w sztuce medycznej. Z tego 78, czyli tylko 6%, trafiło na wokandę. W 2019 r. podano, że skazaniem kończy się 1 sprawa na 157 aktów oskarżenia. Z tego jasno wynika, że nęka się tysiące niewinnych ludzi, by skazać kilku.
− Statystyki prokuratorskie dotyczące spraw, w których zapadają wyroki, pokrywają się z wyrokami sądów lekarskich. To dowód, że mamy wystarczające umiejętności i wbrew temu, o co posądzają nas politycy, nie zamiatamy spraw pod dywan – mówi Grzegorz Wrona gazecie „Medical Tribune”.
Dr Wrona nie ma wątpliwości, że tylko lekarz jest merytorycznie przygotowany, by osądzić innego lekarza. Dlatego samorząd lekarski stoi na stanowisku, że w razie niepomyślnego zdarzenia to organa odpowiedzialności zawodowej powinny rozstrzygać: czy doszło do rażącego zaniedbania ze strony lekarza i powinien on odpowiedzieć karnie, czy też nie doszło, a wtedy pacjentowi należy się rekompensata bez orzekania o winie. W tym punkcie jednak zdania samorządu lekarskiego oraz Ministerstwa Zdrowia wraz z Ministerstwem Sprawiedliwości – różnią się.
Podczas kampanii lekarze będą starali się z tym przekazem trafić do społeczeństwa.
− Musimy zrobić wszystko, aby niesłusznie posądzeni lekarze, którzy odeszli od łóżek pacjentów, od stołów operacyjnych i zamknęli gabinety, czym prędzej wrócili. W rejestrze NIL figuruje 200 tys. lekarzy. Czemu więc ich fizycznie nie ma? Bo wykonywanie zawodu w Polsce stało się bardziej ryzykowne niż w Niemczech, Szwecji czy Norwegii – tłumaczy Grzegorz Wrona. Państwo ponosi przy tym ogromne koszty, ścigając lekarzy i prowadząc latami tysiące spraw.
Lekarze podkreślają, że nie są przestępcami, handlarzami narkotyków czy pedofilami, a traktowani są obecnie na równi z nimi. Przekonują pacjentów, by stanęli po stronie personelu medycznego, bo jeśli nic się nie zmieni, to chorych nie będzie miał kto operować.

id