Posłowie obniżyli poprzeczkę dla tworzenia kierunków lekarskich

Wynik głosowania w Sejmie wbrew apelom samorządu lekarskiego

Uczelnie, które dotąd nie spełniały warunków otwarcia kierunku lekarskiego, bo nie zatrudniały co najmniej 12 nauczycieli akademickich prowadzących działalność naukową w dyscyplinie nauki medyczne lub dyscyplinie nauki o zdrowiu, zyskają taką możliwość. Wystarczy, że kształcą już w zawodach medycznych, np. na kierunku pielęgniarstwo, fizjoterapia czy ratownictwo medyczne, i zatrudniają co najmniej 12 nauczycieli akademickich.
Taką zmianę w prawie oświatowym przegłosowali 16 czerwca posłowie i skierowali projekt do Senatu. Nowelizacja procedowana jest błyskawicznie, bo przypomnijmy, że projekt wpłynął do Sejmu zaledwie 18 maja.
Modyfikacja dotyczy przepisu, który określa, kiedy uczelnia może starać się o pozwolenie na utworzenie studiów na kierunkach lekarskim lub lekarsko-dentystycznym.
Nową opcją jest to, aby uprawnienia takie miała uczelnia zatrudniająca co najmniej 12 nauczycieli akademickich prowadzących działalność naukową w dyscyplinie nauki medyczne lub dyscyplinie nauki o zdrowiu, dla których uczelnia jest podstawowym miejscem pracy.
To niejedyne ułatwienie. Do tej pory jedną z możliwości otwarcia medycyny było posiadanie kategorii naukowej A+, A albo B+ w dyscyplinie nauki medyczne lub w dyscyplinie nauki o zdrowiu. Obecnie dodano jeszcze jedną opcję: posiadanie kategorii naukowej A+ albo A w co najmniej 3 dyscyplinach.
Jak wyjaśnia projektodawca, zmiana ma umożliwić ubieganie się o pozwolenie na utworzenie studiów na kierunkach lekarskim lub lekarsko-dentystycznym przez uczelnie, które nie spełniały warunków poddania się ewaluacji jakości działalności naukowej. Chodzi o szkoły wyższe, które nie zatrudniały co najmniej 12 nauczycieli akademickich prowadzących działalność naukową w dyscyplinie nauki medyczne lub dyscyplinie nauki o zdrowiu, a jednocześnie prowadziły kierunek przygotowujący do wykonywania zawodu medycznego innego niż zawód lekarza lub lekarza dentysty (pielęgniarki, położnej, diagnosty laboratoryjnego, farmaceuty, fizjoterapeuty, ratownika medycznego).
Uczelnie takie, aby złożyć wniosek o pozwolenie na utworzenie studiów na kierunku lekarskim, musiałyby oczekiwać 4 lata, tj. do wyników kolejnej ewaluacji jakości działalności naukowej. W ocenie projektodawców uczelnie takie dają rękojmię prawidłowego kształcenia z uwagi na zatrudnianie kadry nauczycieli akademickich oraz wcześniejsze doświadczenie w prowadzeniu kierunku przygotowującego do wykonywania zawodu medycznego.
W uzasadnieniu zmian przypomniano, że każda uczelnia ubiegająca się o zgodę na prowadzenie kierunku lekarskiego (lekarsko-dentystycznego) będzie musiała złożyć wniosek, spełnić wszystkie wymagania określone przepisami prawa. Każdy wniosek jest opiniowany przez Polską Komisję Akredytacyjną, a także ministra zdrowia.
Samorząd lekarski oprotestował zmiany, gdy tylko projekt ujrzał światło dzienne. Ostrzegł, że propozycja jest kolejnym krokiem w kierunku bardzo szybkiego zwiększania liczby studentów kierunku lekarskiego w Polsce bez jednoczesnego zapewnienia właściwych warunków studiowania, a także kształcenia podyplomowego (stażu podyplomowego, kształcenia specjalizacyjnego). To doprowadzi do swoistej felczeryzacji zawodu lekarza.
Co ważne, kwestie te ustawodawca reguluje w trybie wykluczającym rzetelne przeprowadzenie konsultacji społecznych (poprzez przedłożenie w Sejmie projektu jako projektu poselskiego) oraz niejako ukrywając proponowane zmiany w projekcie zasadniczo dotyczącym innych – również ważnych – zagadnień, które określają przepisy ustawy – Karta Nauczyciela.

id