BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Aktualności
Wydarzyło się w dermatologii
Irena Fober
Kartoteka do lamusa
Tablety z pełną dokumentacją medyczną pacjenta dostępną online, przepisanymi lekami, wynikami badań i konsultacji oraz funkcją odczytywania danych z kodów kreskowych na opaskach, które pacjenci noszą na nadgarstkach – oto nowa pomoc lekarza, jaka pojawiła się na oddziale dermatologii Szpitala Miejskiego w Zabrzu. Na nowoczesne technologie informatyczne szpital zdobył blisko 4 mln zł ze środków unijnych i jest dzisiaj najlepiej zinformatyzowaną placówką ochrony zdrowia na Śląsku. Personel korzysta z umieszczonych na specjalnych wózkach laptopów, dzięki czemu podczas obchodu zalecenia lekarza od razu wprowadzane są do elektronicznej karty zleceń. Nowe rozwiązania są wygodne dla lekarza, minimalizując możliwość popełnienia błędu, zwiększają bezpieczeństwo pacjentów, zaś połączenie programu medycznego z programami księgowymi i sprawozdawczymi pozwala na bieżąco monitorować koszty leczenia.
Baseny miłe dla skóry
W Chochołowie otwarto największy kompleks geotermalny na Podhalu. W strefie leczniczej znajdują się m.in. beczki z pochodzącą prosto z odwiertu wodą, zalecaną dla pacjentów z chorobami dermatologicznymi i problemami ruchowymi. Kuracje wodą siarczkową wspomagają leczenie łuszczycy, wyprysków łojotokowych, twardziny, nadmiernego rogowacenia czy atopowego zapalenia skóry.
Podczas budowy basenów o powierzchni ponad 3000 m2, z których jednocześnie może korzystać 2500 gości, wykorzystano nowatorską technologię uzdatniania wody, opracowaną razem z naukowcami z Politechniki Śląskiej. Opatentowane rozwiązanie znacznie ogranicza użycie chloru oraz całkowicie eliminuje węgiel aktywny; zamiast nich jako środka dezynfekującego podczas filtracji używa się srebra. Przenoszeniu się grzybicy zapobiega technologia hydrofobizująca powierzchnię płytek ceramicznych, utrudniająca namnażanie się bakterii i grzybów.
Wypisują receptę i…
...wysyłają ją do ministra zdrowia, premier oraz prezydenta. Ponieważ Ministerstwo Zdrowia nie przewiduje podniesienia wynagrodzeń młodych lekarzy, lekarze rezydenci, stażyści i studenci wysyłają urzędnikom państwowym „recepty na lek, który ma uzdrowić obecną chorą sytuację”. Szata graficzna pisma odwołuje się do prawdziwych, papierowych i elektronicznych recept.
W najgorszej sytuacji są lekarze rozpoczynający niedeficytową specjalizację, np. dermatologię. Ustawa o zawodzie lekarza przewiduje, że w takim przypadku wynagrodzenie lekarza wynosi „70 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku za ubiegły rok”. Oznacza to, że rezydent na oddziale dermatologii dostaje niewiele ponad 2 tys. zł na rękę. Porozumienie Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy chce, żeby w przygotowywanej przez rząd nowelizacji ustawy znalazł się zapis gwarantujący lekarzowi rezydentowi wynagrodzenie w wysokości przynajmniej 110 proc. średniej krajowej.
Małopolska bez barszczu
Naukowcy z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, realizując unikatowy na skalę europejską projekt „Środowisko bez barszczu Sosnowskiego”, znaleźli sposób, jak pozbyć się tej bardzo niebezpiecznej rośliny. Metoda polega na bezpośrednim wstrzykiwaniu do szyjki korzeniowej odpowiednio dobranej mieszanki herbicydów.
Od barszczu niemal całkowicie uwolniono 31 małopolskich gmin, gdzie w ciągu dwóch lat udało się zlikwidować ponad 80 proc. siedlisk (w niektórych enklawach wytępiono barszcz całkowicie). Okazuje się, że objęcie programem dużych obszarów jest bardziej skuteczne niż zwalczanie roślin punktowo. Wyeliminowanie barszczu na obszarze 1 ha kosztuje ok. 20 tys. zł.
Pochodzący z Kaukazu barszcz Sosnowskiego sprowadzono do Polski w latach 70. ubiegłego wieku jako tanią paszę dla bydła. Uprawy szybko zarzucono, ale roślina wymknęła się spod kontroli. Zaczęła wypierać rodzime gatunki i dzisiaj porasta ok. 3000 ha w całej Polsce, stanowiąc duże zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia. Ma właściwości alergizujące i powoduje bardzo poważne oparzenia.
W Wadowicach lepiej nie chorować
Przyszpitalna przychodnia dermatologiczna w Wadowicach została zamknięta do odwołania. Wszyscy lekarze złożyli wypowiedzenie, chętnych do pracy za stawki proponowane przez zadłużony na ponad 20 mln zł szpital nie ma. Problemem są nie tylko pensje dla doświadczonych dermatologów, którzy mogli zarobić najwyżej 2,5 tys. zł netto za kilka godzin w tygodniu. Lekarze skarżyli się również na brak możliwości zawodowego rozwoju w wadowickim szpitalu. Pacjentów odsyła się więc do Krakowa, Oświęcimia i Suchej Beskidzkiej albo do prywatnej praktyki.
Kolejki z kartą i bez karty
Coraz dłużej trzeba czekać na wizytę u lekarza specjalisty w dziedzinach onkologicznych. Najtrudniej jest uzyskać poradę u lekarza dermatologa, co wynika z czerwcowego „OnkoBarometru” Fundacji Watch Health Care. Średni czas oczekiwania dla pacjenta bez karty DiLO (tzw. zielona karta) w maju wynosił już około dziewięciu tygodni, o cztery tygodnie dłużej niż na początku roku. Pacjenci często muszą czekać w „normalnych kolejkach”, ponieważ lekarze POZ nie zawsze są przekonani co do zasadności wydania karty DiLO.