BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Felieton
Bakterie mogą nas jeszcze zadziwić
Prof. dr hab. med. Joanna Maj
Od kilku lat ponownie wraca temat dotyczący znaczenia flory bakteryjnej w naszym codziennym życiu. Z jednej strony, i to od dawna, mikrobiolodzy alarmują o przyroście liczby bakterii opornych na antybiotyki, z drugiej strony pojawiają się doniesienia o konieczności stosowania leczenia przeciwbakteryjnego w pewnych chorobach skóry. Niektóre publikacje dotyczą dobrze nam znanego Staphylococcus aureus i jego roli w etiopatogenezie jako superantygenu, m.in. w ziarniniaku grzybiastym, gdzie enterotoksyny produkowane przez tego gronkowca mogą być odpowiedzialne za klonalny rozrost limfocytów T pomocniczych. Wiemy także, że gronkowiec złocisty jest czynnikiem zaostrzającym przebieg wielu zapalnych i przewlekłych chorób skóry, w tym atopowego zapalenia skóry. Stwierdzono bowiem związek kolonizacji skóry gronkowcem złocistym z nasileniem zmian skórnych. Wobec powyższego postępowanie eliminujące gronkowca ze skóry prowadzi do poprawy stanu klinicznego oraz zwiększa efektywność terapii inhibitorami kalcyneuryny czy glikokortykosteroidami. Stąd prosty wniosek, że wsparcie terapii atopowego zapalenia skóry lekami przeciwbakteryjnymi może się przyczyniać do szybszego opanowania zmian skórnych oraz do podtrzymania remisji. Jednak zanim sięgniemy po leczenie przeciwbakteryjne, powinniśmy pamiętać o rozwoju lekooporności zarówno na antybiotyki stosowane miejscowo, jak i ogólnie. Mimo że kolonizacja skóry w AZS przez gronkowiec złocisty, nawet bez widocznych cech infekcji, mieści się w przedziale od 55 do 75 proc., to przed decyzją terapeutyczną warto określić antybiotykowrażliwość i dopiero zgodnie z antybiogramem stosować leczenie przeciwbakteryjne. Celem, do którego należy dążyć, jest przywrócenie równowagi mikrobiologicznej skóry.
Warto także edukować rodziców dzieci chorujących na AZS i przestrzegać ich przed stosowaniem przesadnej higieny, szorowaniem podłóg, polerowaniem mebli itd., co zwykle wiąże się z nadmiernym używaniem środków czyszczących. Nadmiar tzw. chemii w codziennym życiu dzieci, a także ludzi dorosłych, zaburza bowiem równowagę mikrobiologiczną w otoczeniu. Wpływa negatywnie nie tylko na skórę, ale również na florę jelitową. A jak wykazano, im bardziej zróżnicowana flora bakteryjna u dzieci, tym są one zdrowsze. Takie dokładne wysterylizowanie mieszkania prowadzi do dominacji jednej grupy bakterii, a to z kolei do zaostrzenia zmian skórnych w przebiegu atopowego zapalenia skóry, rozwoju innego rodzaju alergii, otyłości, a nawet cukrzycy.
Pojawiają się także doniesienia o chorobotwórczości dobrze znanego dermatologom, bo bytującego powszechnie na skórze Staphylococcus epidermidis. Bakteria, która często pojawia się w zlecanych przez lekarzy innych specjalności posiewach wykonywanych np. w trądzikach, a na którą my machamy ręką, tłumacząc naszym pacjentom, że ten gronkowiec nie jest chorobotwórczy. Niestety wydaje się, że bakterie mogą nas jeszcze zadziwić. Po pierwsze ukazała się publikacja opisująca groźne infekcje pooperacyjne wywołane właśnie przez Staphylococcus epidermidis, a po drugie pierwszy raz w pracy zawodowej zleciłam antybiotyk zgodny z posiewem, skierowany przeciwko powyższej bakterii. Wszystkie dane dotyczące tego przypadku także w badaniach laboratoryjnych, w tym wykładniki stanu zapalnego, średnio ciężki stan gorączkującego pacjenta, a w posiewach ze skóry (co mnie nie zdziwiło), ale także dwukrotnie z krwi: obecność tylko Staphylococcus epidermidis, nakłoniły mnie do zastosowania antybiotyku przeciwko powyższej bakterii, niegroźnej do tej pory, ot tak sobie bytującej na naszych skórach. Jak pokazały dalsze losy pacjenta, decyzja terapeutyczna okazała się prawidłowa.
Opisując powyższy przypadek nie zamierzam zmieniać państwa poglądów i wiedzy dotyczących flory bakteryjnej fizjologicznie bytującej na skórze, jednak chciałabym zwrócić uwagę na zjawisko zmienności genowej u bakterii, wydawałoby się, dobrze znanych.
Innym problemem związanym z obecnością bakterii w naszym codziennym środowisku jest może nie powszechne, ale obecne, nieprzestrzeganie obowiązujących procedur sanitarno-epidemiologicznych w szpitalach i przychodniach. Nie wypada zadawać pytania: czy myjemy ręce oraz czy zawsze po zbadaniu pacjenta i zdjęciu rękawiczek ochronnych myjemy ręce. Czasami stwierdzenie, że także po zdjęciu rękawiczek należy umyć ręce, budzi zdziwienie. Czy dezynfekujemy nasze stetoskopy? Czy prawidłowo prowadzimy karty rejestracji i zgłaszamy zakażenia szpitalne? Z raportów NIK wynika, że niestety w naszym kraju nie wygląda to najlepiej, żeby nie powiedzieć, że źle. Krajowy Ośrodek Referencyjny ds. Lekowrażliwości Drobnoustrojów w 2018 roku alarmował o ogólnokrajowej epidemii wywołanej przez lekooporną pałeczkę jelitową Klebsiella pneumoniae NDM-1 (New Delhi). Dla porównania: w Wielkiej Brytanii notuje się około 400 nowych zachorowań rocznie, a w naszym kraju tylko w jednym województwie wykryto tę groźną dla życia, bo oporną na antybiotyki bakterię aż u ponad 2000 pacjentów, i to już po ogłoszeniu epidemii. Wnioski nasuwają się same.