BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Od redakcji
Wstęp
prof. dr hab. n. med. Jerzy Sikora
Szanowni Państwo,
Drogie Koleżanki i Koledzy!
Niestety trudno oprzeć się wrażeniu, że żyjemy w ciekawych czasach. Obecne w ostatnich latach poczucie względnej stabilizacji, w miarę jasne układy polityczne w Polsce, Europie i na świecie, w tym obserwowany od wielu lat wzrost gospodarczy naszego kraju pozwalały optymistycznie postrzegać zmieniającą się rzeczywistość, snuć szeroko zakrojone plany na przyszłość. Dokonujące się zmiany zarówno w skali makro, jak i te w mniejszym wymiarze w istotny sposób wpływają lub będą wpływały na warunki pracy nas, lekarzy. W ostatnim roku wiele się zmieniło w Europie i na świecie. Pomijając znaną wszystkim złożoną problematykę zagrożeń związanych z kryzysową sytuacją tuż za granicami naszego kraju, należy odnotować dokonujące się istotne zmiany polityczne i fakt objęcia po raz pierwszy w historii Rzeczpospolitej Polskiej funkcji premiera przez przedstawicielkę naszego zawodu, lekarza medycyny, Panią Ewę Kopacz. Czy możemy zatem liczyć na tę szczególną wrażliwość premiera lekarza i na pomoc w rozwiązywaniu wielu naprawdę bardzo pilnych, palących wręcz problemów polskiej służby zdrowia? Oczywiście w tej chwili odpowiedź na to pytanie nie jest znana, lecz z całą pewnością przekonamy się o tym w najbliższym czasie.
Jaka jest zatem kondycja polskiej służby zdrowia anno domini 2014? Źródeł tej wiedzy poszukiwałem w licznych, ukazujących się na naszym rynku periodykach poświęconych problemom współczesnej medycyny. Niestety nie znalazłem wielu powodów do optymizmu. Bo jak można ocenić dane opublikowane przez GUS i zaprezentowane na portalu rynekpracy.pl pod wielce wymownym tytułem: Czy w Polsce zabraknie lekarzy? Z artykułu dowiadujemy się, że „Opieka zdrowotna w Polsce w 2013 roku zgłosiła łącznie 8 300 wolnych miejsc pracy. Ta stosunkowo niewielka liczba wakatów jest zastanawiająca ze względu na wyraźny niedobór lekarzy w naszym kraju. Jak podaje OECD, w Polsce na 1000 mieszkańców przypada 2,2 lekarza. Taki stan rzeczy powoduje, że jesteśmy na ostatnim miejscu w Europie pod względem proporcji lekarzy do liczby wszystkich mieszkańców. Najwięcej lekarzy na 1 000 mieszkańców przypada w Grecji – 6,1 lekarza. Wśród państw sąsiednich najwięcej medyków jest w Niemczech – 3,8 lekarza na 1000 mieszkańców. Także państwa śródziemnomorskie, jak Włochy i Hiszpania, posiadają więcej lekarzy – odpowiednio 4,1 i 3,8 lekarza na 1000 mieszkańców. Liczba praktykujących lekarzy w naszym kraju jest o około 1/3 niższa niż średnio w Europie. Co 10 absolwent medycyny wyjeżdża z kraju. Według wyliczeń raportu GUS w 2060 roku będziemy czwartym najstarszym społeczeństwem na Starym Kontynencie”.
Po zapoznaniu się z powyższymi danymi należy zadać proste pytanie: w jaki sposób skutecznie walczyć z wciąż wydłużającymi się kolejkami do lekarzy, w tym także do specjalistów z tzw. wrażliwych społecznie i politycznie dziedzin medycyny – onkologii, kardiologii czy pediatrii, skoro po prostu tych lekarzy w Polsce w wystarczającej liczbie nie posiadamy?
Rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Marek Krawczyk na pytanie red. Iwony Schymalli: czy w Polsce kształcimy zbyt mało lekarzy, odpowiada: „Kształcimy taką liczbę lekarzy, ile mamy możliwości finansowych, natomiast potrzeby mamy o wiele większe. My o tym rozmawiamy na konferencji rektorów uczelni medycznych i ten sam przekaz idzie do Ministerstwa Zdrowia. Jeżeli będziemy mieli większe możliwości finansowe, to jesteśmy w stanie zwiększyć liczbę przyjmowanych absolwentów liceów o tyle, że nie będzie problemu z lekarzami. Jest tylko kwestia finansowania. Zainteresowanie kształceniem młodych ludzi na kierunku lekarskim jest w dalszym ciągu tak olbrzymie, że my przyjmujemy tych, którzy mają średnią 90 punktów na 100, wykazując swoje wiadomości z biologii, chemii; nawet na studia tzw. płatne, czyli niestacjonarne, jest takie parcie młodych ludzi. Czasem jestem zaskoczony, bo koszt 34 000 zł rocznie to ogromny wysiłek finansowy – oni gotowi są go ponosić, bo chcą się kształcić, oni wiedzą, że medycyna przynosi satysfakcję potem w pracy z pacjentem, ponieważ widać efekt, który daje uczucie zadowolenia z tego, co się robi”. Gdzie zatem pracują absolwenci naszych uczelni medycznych? Odpowiedź jest bardzo prosta z ogólnie znanych powodów – w krajach, w których liczba lekarzy na 1000 mieszkańców jest wystarczająca. Lekarze, którzy zostają w Polsce, bardzo często pracują w kilku miejscach, a ich czas pracy często przekracza 300 godzin miesięcznie. Jak zaradzić temu bardzo istotnemu przecież problemowi? Czy bez wystarczającej liczby lekarzy uda się skrócić kolejki? Okazuje się, że w naszym kraju jest to możliwe. Przekonują o tym treści kolejnych publikacji, z których dowiadujemy się, że 11 września br. weszła w życie nowelizacja Ustawy o zawodzie pielęgniarki i położnej, która jest częścią tzw. pakietu kolejkowego przygotowanego przez resort zdrowia. Pakiet ma skrócić kolejki do specjalistów i usprawnić leczenie chorych na nowotwory. Ustawa przewiduje, że pielęgniarki z wyższym wykształceniem będą mogły od 2016 r. wypisywać recepty na niektóre leki i skierowania na część badań.
Istotnym orężem w walce z kolejkami ma być także rozporządzenie ministra zdrowia z dnia 21 sierpnia 2014 r. wydłużające datę ważności recept na niektóre produkty lecznicze. W uzasadnieniu czytamy, że niektórzy pacjenci przychodzą do lekarza tylko po receptę i to rozwiązanie jest wprowadzane przede wszystkim dla nich. Kolejki mają w ten sposób istotnie się skrócić.
To jak najbardziej oczywiste, że wobec tylu problemów i bardzo istotnych wyzwań należałoby oczekiwać aktywnego zaangażowania się w ich rozwiązywanie naszych instytucji samorządowych. Czego dowiadujemy się z mediów na temat tychże działań? Od nowego roku składka na samorząd lekarski będzie wyższa o 50%! Naczelna Rada Lekarska podczas posiedzenia w dniu 5 września 2014 roku podjęła uchwałę o następującej treści: „Ustala się wysokość składki obowiązującej lekarza i lekarza dentystę, członka okręgowej lub wojskowej izby lekarskiej, zwanego dalej lekarzem, w wysokości 60 zł miesięcznie. Lekarz posiadający ograniczone prawo wykonywania zawodu, zwany dalej lekarzem stażystą, opłaca składkę w wysokości 10 zł miesięcznie. Uchwała wchodzi w życie z dniem 1 stycznia 2015 roku”.
Do kategorii czarnego humoru należy zaliczyć kolejny punkt tej uchwały: „… ze składki automatycznie zwolnieni zostaną lekarze, którzy ukończyli 75. rok życia oraz wszyscy lekarze, którzy nie osiągają przychodu. Uproszczono zasadę dokumentowania uprawnienia do zwolnienia – teraz wystarczy oświadczenie”. Ponadto Konstanty Radziwiłł twierdzi, że pieniądze z podwyższonych składek wrócą do lekarzy w formie szkoleń bezpłatnych lub za symboliczną odpłatnością bądź coraz bardziej potrzebnej pomocy prawnej. Ocena środowiska lekarskiego była w tej sprawie oczywista i do przewidzenia. Oto niektóre i najłagodniejsze z niezliczonej liczby komentarzy zamieszczanych na forach internetowych: „Lekarze, którzy skończyli 75 lat, są zwolnieni ze składek ...Czy to JEST NORMALNY KRAJ, PRACUJĄCY 75-letni lekarz? Pracuje DLA PRZYJEMNOSCI czy z tego powodu, że jak pójdzie na emeryturę to umrze z głodu??? Cóż za łaska ze strony izb, że zwolnią go ze składek! Izby lekarskie nie służą w żaden sposób środowisku, wręcz szkodzą. Nie upominają się o lekarzy, a zwłaszcza o nasz status społeczny, nie wspominając o zarobkach! Nie chcę żadnych szkoleń, bzdurnych gazetek ani konkursów sportowych od izby, chcę sam decydować, na co przeznaczam MOJE pieniądze”.
Kończąc słowo wstępne do kolejnego, wrześniowego numeru naszego czasopisma, chciałbym przekazać Państwu garść bardziej optymistycznych informacji, istotnych dla dopięcia naszego zawsze niewystarczającego i bardzo nadwyrężonego budżetu ochrony zdrowia. Naukowcy z Lund University zidentyfikowali 13 gatunków bakterii kwasu mlekowego, które bytują w przewodzie pokarmowym pszczół i wytwarzają tam substancje o silnych właściwościach przeciwbakteryjnych. Pobrane od pszczół bakterie kwasu mlekowego (LAB) dodano do hodowli zawierających bakterie oporne na metycylinę Staphylococcus aureus (MRSA), Pseudomonas aeruginosa oraz oporne na wankomycynę szczepy Enterococcus (VRE). We wszystkich przypadkach LAB zwalczyły groźne patogeny. Zdaniem badaczy jest to efekt działania szerokiego spektrum aktywnych substancji wytwarzanych przez LAB, podczas gdy typowy antybiotyk jest skuteczny tylko przeciwko niektórym bakteriom. Obecnie trwają eksperymenty z leczeniem ran u ludzi. Jak twierdzą autorzy powyższego artykułu, wyniki badań mogą mieć duże znaczenie zarówno dla krajów rozwijających się, gdzie czasem łatwiej o świeży miód niż o antybiotyki, jak i dla państw Zachodu, w których narasta problem odporności na antybiotyki.
Rekomendując Państwu lekturę bieżącego numeru Ginekologii po Dyplomie zawierającego wiele ciekawych artykułów zarówno polskich autorów, jak i prac opublikowanych za granicą, pozostaję z wyrazami najgłębszego szacunku.