BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Słowo wstępne
Słowo wstępne
prof. dr hab. n. med. Jerzy Sikora Redaktor Naczelny
Szanowne Koleżanki i Koledzy!
Wrzesień dla większości z nas to już definitywny koniec wakacji. Zwykle z trudem wraca się do codziennych zajęć. Jest to również czas na odrabianie zaległości i zajęcie się sprawami pozostawianymi na później, na po wakacjach, gdyż oczywiście wcześniej nie były one szczególnie pilne. Niestety szara rzeczywistość nieuchronnie wyłania się zza kolorowych wakacyjnych wspomnień.
Zastanawiałem się, czy analogicznie do lat ubiegłych także i w tym roku urzędnicy zaserwują nam po wakacjach kolejne zmiany i usprawnienia w funkcjonowaniu systemu ochrony zdrowia, oczywiście jak zawsze w celu poprawy jakości opieki nad pacjentem. Rzecz jasna tak się stało! Ministerstwo Zdrowia i tym razem nie zawiodło. Dowiadujemy się, że w związku z podpisaniem 19 sierpnia 2015 r. rozporządzenia ministra zdrowia zmieniającego rozporządzenie w sprawie rodzajów i zakresu dokumentacji medycznej oraz sposobu jej przetwarzania od 1 września 2015 r. wchodzą w życie przepisy dotyczące: 1) obowiązku prowadzenia okołooperacyjnej karty kontrolnej, 2) uzupełniania historii choroby po wypisaniu pacjenta ze szpitala o rozpoznanie onkologiczne, ustalone na podstawie wyników badania, które nie były znane w dniu wypisu pacjenta ze szpitala, 3) możliwości podpisania karty informacyjnej z leczenia szpitalnego przez lekarza upoważnionego przez lekarza kierującego oddziałem (ordynatora). Jak wynika z powyższych informacji, znowu zwiększa się liczba różnorodnych formularzy i dokumentów, które należy wypełnić już nie tylko przed realizacją procedur medycznych i w ich trakcie, ale także po zakończeniu leczenia, kiedy to pacjent został już wypisany ze szpitala. Niestety narasta zjawisko stopniowego przekształcania się lekarzy w urzędników. Wypełnienie niezliczonych już druków i formularzy staje się niezbędnym warunkiem pokrycia przez ubezpieczyciela kosztów leczenia. Czas poświęcony przez lekarzy pracy administracyjnej został po prostu odebrany pacjentom. Wspomniana powyżej okołooperacyjna karta kontrolna ma zawierać informacje dotyczące niezbędnych czynności wykonywanych przed znieczuleniem pacjenta, przed wykonaniem nacięcia powłok i przed opuszczeniem przez pacjenta bloku operacyjnego. Jakie to dane i w jakim zakresie? Polecam Państwu stosowny dokument opublikowany przez Ministerstwo Zdrowia. Muszę przyznać, że pozostaję pod wrażeniem skali nowych zadań, jakie nas wkrótce czekają. Perturbacje związane z prowadzeniem dokumentacji medycznej zgodnie z obowiązującymi przepisami w tym zakresie będą, jak sądzę, w najbliższym czasie podstawowym problemem każdej placówki medycznej.
Pracuję w ośrodku, w którym od 1 sierpnia br. wprowadzono wyłącznie cyfrowy obieg informacji dotyczących hospitalizowanych pacjentek. Brak klasycznej historii choroby i zdeponowanych w jej wnętrzu łatwo dostępnych wyników badań, czyli e-dokumentacja, wymaga zmiany wieloletnich przyzwyczajeń i odejścia od utartych schematów. Wizyta lekarska z tabletem w dłoni powoli staje się nieuchronnym znakiem naszych czasów. Należy jednak pamiętać, że każdy wpis do cyfrowej historii choroby jest odnotowywany przez system w konkretnym dniu i o określonej godzinie. Jakie to może mieć implikacje dla wyników oceny jakości dokumentacji prowadzonej dla celów formalno-prawnych, nie trzeba przecież Państwu szerzej tłumaczyć.
Nie napawają optymizmem informacje przekazane ostatnio mediom przez naszego monopolistycznego płatnika: od 3 sierpnia 2015 r. pacjenci mogą korzystać w Ogólnopolskim Informatorze o Czasie Oczekiwania na Świadczenia Medyczne z nowej funkcji, która pozwala na zgłaszanie wszelkich nieprawidłowości dotyczących informacji o pierwszym wolnym terminie udzielenia świadczenia. Gdy pacjent stwierdzi, że prezentowana w Informatorze, otrzymana od świadczeniodawcy, informacja o pierwszym wolnym terminie udzielenia świadczenia znacznie różni się od informacji przekazywanej przez rejestrację w placówce medycznej, może przez specjalny formularz zgłosić ten fakt do Narodowego Funduszu Zdrowia. Fundusz będzie wyjaśniał wszelkie tego typu zgłoszenia. Oczywiście także „bardzo prosto” brzmi dalszy ciąg zaleceń NFZ w powyższym zakresie: w związku z tym, porównując datę pierwszego wolnego terminu udzielenia świadczenia, należy wziąć pod uwagę liczbę pacjentów, którzy mogli zapisać się w ciągu tego tygodnia. Przed wypełnieniem zgłoszenia należy więc zwrócić uwagę również na datę przygotowania przez świadczeniodawcę informacji o pierwszym wolnym terminie udzielenia świadczenia. Trudno w ogóle komentować tego typu wyczyny urzędników, którzy chyba sami cierpią na nadmiar wolnego czasu, bezkrytycznie wprowadzając w życie będące wynikiem ich abstrakcyjnego myślenia kuriozalne przepisy czy rozporządzenia.
Czy wydarzyło się zatem w ostatnim czasie w naszej służbie zdrowia coś pozytywnego? Oczywiście tak. W publikatorach czytamy, że w związku z pojawiającymi się w mediach informacjami dotyczącymi dostępności znieczulenia zewnątrzoponowego podczas porodu może z niego korzystać każda kobieta – o ile nie pojawią się przeciwwskazania medyczne do jego zastosowania. Dlatego też o zastosowaniu znieczulenia decyduje wyłącznie lekarz – czytamy w komunikacie Ministerstwa Zdrowia. Doniesienia o tym, że znieczulenie zewnątrzoponowe nie jest powszechnie dostępne, są nieprawdziwe i bezpodstawne. „Bardzo prosimy przedstawicieli mediów o rzetelne przygotowywanie publikowanych materiałów, aby pacjenci nie byli wprowadzani w błąd” – apeluje MZ. Prawda jest taka, że od 1 lipca ciężarne mogą rodzić na życzenie bez bólu. NFZ zapłaci za to szpitalowi dodatkowe 416 zł, i to bez limitów. Jak wygląda to w praktyce? Problemem w części szpitali jest brak odpowiedniej liczby anestezjologów. Dyrektorzy twierdzą również, że stawka za znieczulenie jest zbyt niska. Pokutuje niechęć anestezjologów do podejmowania tej pracy, powiększana o ewentualne ryzyko powikłań i skalę roszczeń pacjentek. Rozwiązaniem tego problemu ma być obecnie przygotowywane rozporządzenie w sprawie standardów łagodzenia bólu porodowego. Ma ono ukazać się w końcu września br. i dotyczyć wszystkich stosowanych metod, od masażu i kąpieli, po znieczulenie zewnątrzoponowe.
Dowiadujemy się również, że pobiliśmy kolejny niechlubny rekord. Jak wynika z analiz Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, w 2014 r. 42% porodów w Polsce zakończyło się cięciem cesarskim. W 2013 r. odsetek tego typu operacji sięgał 40%, a w 1999 – jedynie 18%. Jak powszechnie wiadomo, Światowa Organizacja Zdrowia wskazuje, że urodzenia przez cięcie cesarskie powinny stanowić maksymalnie 15% wszystkich porodów. Dlaczego zatem w naszym kraju nastąpił tak znaczny wzrost odsetka porodów operacyjnych? Sądzę, że najprostszą diagnozą będzie stwierdzenie faktu niezwykłej w ostatnim czasie liberalizacji wskazań do cięcia cesarskiego, z jednoznaczną pełną akceptacją tej formy porodu przez przyszłe matki. Niewykonanie cięcia może się zakończyć nie tylko dramatem rodziców, ale i lekarzy oskarżonych o niewykonanie tej operacji w odpowiednim czasie. W wielu przypadkach (nikt tak naprawdę nie policzył w ilu) jest to jednak po prostu wygodniejsza (pozornie) droga do uzyskania oczekiwanego efektu, czyli urodzenia zdrowego dziecka. Ministerstwo Zdrowia planuje jednak podjąć działania zmierzające do obniżenia niekorzystnych wskaźników przez powołanie zespołu, który ma wypracować standardy dotyczące wykonywania cięć cesarskich w naszym kraju.
Życząc miłej lektury, jak zwykle bardzo ciekawego, wrześniowego numeru „Ginekologii po Dyplomie”, pozostaję z wyrazami najgłębszego szacunku i poważania.