ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Wywiad
Wiedza lekarza powinna być weryfikowana co 5 lat
O relacji mistrz–uczeń i zaletach stowarzyszania się z prof. dr. hab. n. med. Mirosławem Wielgosiem, rektorem WUM, prezesem Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, rozmawia Iwona Dudzik.
GpD: Jaki powinien być wykładowca idealny?
Prof. Mirosław Wielgoś: Trzeba uczyć z pasją, nie traktować studentów jak zło konieczne. Obiektywnie oceniać i nie przenosić osobistych problemów na relacje ze studentami. To jest dziś najważniejsze.
Ale ideałów nie ma, także wśród wykładowców. Jest to tym trudniejsze w dziedzinie edukacji, że nasi nauczyciele akademiccy zajmują się nie tylko studentami, ale są jednocześnie także pracownikami naukowymi i lekarzami.
GpD: Studiowanie medycyny zmieniło się. Cała wiedza jest dostępna natychmiast w internecie, bezpośredni kontakt z wykładowcą nie jest do tego potrzebny. Czy mamy zmierzch autorytetów? Jaki powinien być dobry nauczyciel akademicki?
M.W.: Dziś każda nowość w medycynie natychmiast trafia do podręczników. Wykłady prowadzone są przez internet, studenci nie muszą chodzić do sal wykładowych, mogą odsłuchać wykładu w dowolnym miejscu i czasie. Tradycyjnych wykładów jest mniej, zresztą studentów coraz trudniej na nie przyciągnąć. Wybierają te najciekawsze, choć niekoniecznie obowiązkowe.
Zmiana jest ogromna. Kiedyś jedynym źródłem nowych informacji byli profesorowie. Przychodziło się na ich wykłady i słuchało z otwartymi ustami o rzeczach, których w książkach nie było. Pamiętam charyzmatyczne postaci – na przykład prof. Andrzeja Trzebskiego czy prof. Kazimierza Ostrowskiego. Kontakt z nimi był naprawdę czymś wyjątkowym.
Oczywiście, nadal mamy ćwiczenia z nauczycielami w mniejszych grupach. Idealnie byłoby uczyć studentów w relacji mistrz–uczeń, jak odbywa się to np. w wielu amerykańskich uczelniach. Ale nie mamy takich możliwości dydaktycznych. Studentów jest za dużo. Ministerstwo Zdrowia naciska, aby zwiększać limity przyjęć, ale nie jesteśmy już w stanie. Przeciwnie, wolelibyśmy przyjmować o 10% mniej kandydatów.
GpD: Jak ocenia pan status polskich pism naukowych z dziedziny ginekologii w kontekście edukacji?
M.W.: Czasopisma wciąż odgrywają ważną rolę. Kłopot polega na tym, że ciągle powstają nowe, niekoniecznie wysokiej jakości, które podnoszeniu kwalifikacji i wiedzy nie służą.
Warto skupić się na takich jak „Ginekologia po Dyplomie” czy „Ginekologia Polska” wydawana przez Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników. W naszym czasopiśmie publikujemy obecnie wyłącznie artykuły naukowe w języku angielskim, co zwiększa autorom szanse dotarcia do liczniejszego grona odbiorców. Polecam również „Ginekologię i Perinatologię Praktyczną”, która jest edukacyjnym pismem PTGiP.