Zagranica

USA: Więcej niezależności dla pielęgniarek

Jerzy Dziekoński

Nursing Practitioner (NP) to w pielęgniarskim środowisku w Stanach Zjednoczonych najwyżej wykwalifikowany personel – po siedmiu latach studiów i szkoleń. W stanie Kentucky pielęgniarki i pielęgniarze legitymujący się tym tytułem otrzymali właśnie prawo do samodzielnego wypisywania niektórych leków, np. na cukrzycę, nadciśnienie czy inne choroby przewlekłe. Dotychczas NP mogli je przepisywać jedynie za zgodą lekarza, z którym współpracują. Rodziło to pewne niedogodności. Na przykład kiedy lekarz opuszczał stan, NP musiał szukać nowego, a w tym czasie nie mógł pomagać pacjentom.

W tym roku podobne przepisy weszły w życie również w innych stanach: Connecticut, Nowy Jork i Minnesota. Według informacji stowarzyszenia zrzeszającego NP, już 19 stanów oraz Dystrykt Kolumbii umożliwiają im działanie w niezależnych gabinetach – przyjmowanie pacjentów i wypisywanie recept. Prawo w kolejnych 19 stanach zezwala NP na prowadzenie w połowie niezależnej praktyki. Pielęgniarze mogą tam przyjmować niektórych pacjentów oraz wypisywać leki, np. środki przeciwbólowe, za zgodą współpracującego lekarza.

Tego rodzaju działania mają ułatwić w USA dostęp do podstawowej ochrony zdrowia oraz obniżyć koszty. Jak wynika z udostępnionych przez agencje rządowe danych, w wielu regionach na jednego lekarza przypada więcej niż 3,5 tys. pacjentów. Wyliczono, że w całym kraju jest 6100 takich gabinetów. W dodatku prognozy nie są optymistyczne. Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne (The American Medical Association) przyznaje jednak, że zwiększanie uprawnień dyplomowanych pielęgniarek nie przyniosło dotąd polepszenia dostępu do usług medycznych czy podniesienia ich jakości. Nie dało też większych oszczędności. Członkowie AMA zaznaczają, że idealnym rozwiązaniem jest model opieki, w którym to lekarz odgrywa wiodącą rolę.

Do góry