Absolwenci
W sprawach rezydentur – razem raźniej
O skutecznych interwencjach z lek. Filipem Dąbrowskim, przewodniczącym Komisji ds. Młodych Lekarzy przy NIL, rozmawia Artur Drobniak
MT: Jak doszło do spotkania młodych lekarzy w Ministerstwie Zdrowia i kto był jego inicjatorem?
LEK. FILIP DĄBROWSKI: Nie było to pierwsze spotkanie. Intensywne kontakty i współpraca z Ministerstwem Zdrowia rozpoczęły się już na początku tej kadencji działania komisji. Wszystko miało początek w Krakowie, podczas XXIII Ogólnopolskiej Konferencji Młodych Lekarzy, gdzie jednym z gości był podsekretarz stanu w MZ Igor Radziewicz-Winnicki. Tam przedstawiliśmy mu problemy, które dręczą nasze środowisko. Kolejnym krokiem były pisma wystosowywane do resortu zdrowia dotyczące problemów młodych lekarzy.
MT: Jednym z tematów pism była sprawa dyżurów lekarzy rezydentów na SOR. Jak się ostatecznie zakończyła?
F.D.: Młodzi lekarze zgłaszali, że nie mogą realizować programu specjalizacji, ponieważ są zmuszani do pracy poza swoimi macierzystymi oddziałami, czyli głównie na SOR. Kiedy przedstawiliśmy ten problem ministerstwu, które płaci za szkolenie rezydentów i realizację programów specjalizacji, znaleźliśmy szybko wspólny język.
MT: Co to znaczy?
F.D.: Otrzymaliśmy stanowcze pismo z Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wyższego MZ, które jasno zabrania tych praktyk w przypadku szkolenia lekarza w ramach rezydentury. Rozesłaliśmy to pismo do dyrektorów placówek medycznych prowadzących szkolenie lekarzy rezydentów. Od tamtej pory interweniujemy przy zgłoszeniach o przymusie dyżurowania na SOR. Przykładowo, byłem w Łodzi w sprawie lekarzy odbywających od trzech miesięcy szkolenie z pediatrii, których próbowano obsadzić na SOR-ze. Nasza interwencja, przy wsparciu resortu zdrowia, była skuteczna.
MT: Czy spotkania młodych lekarzy z organami Ministerstwa Zdrowia mają funkcjonować na zasadzie zadaniowych spotkań na zaproszenie, czy też powstaje jakieś ciało wykonawcze, które będzie działało na stałe?
F.D.: Musimy pamiętać, że izby lekarskie reprezentują wszystkich lekarzy, a ministerstwo ma reprezentować podatników, czyli pacjentów. I tu wyrazem dobrej woli i chęci ministerstwa do współpracy jest powołanie Komisji Młodych Lekarzy przy Ministerstwie Zdrowia (Zarządzenie Ministra Zdrowia z 13 stycznia 2015 roku). Powstał więc stały organ, który jest platformą wymiany pomysłów i dyskusji.
MT: Jakie są szanse ogólnopolskiej listy przyznawania rezydentur?
F.D.: Obecnie wielu młodych lekarzy uważa, że dostęp do specjalizacji jest ograniczany przez konsultantów krajowych, którzy zgłaszają niewielkie zapotrzebowania na poszczególne specjalizacje. Tak naprawdę nie wiadomo jednak, jakie jest zapotrzebowanie np. na laryngologów na Podkarpaciu.
W stomatologii z kolei jest to dodatkowo utrudnione przez niewielką liczbę podmiotów, które to szkolenie chcą prowadzić. Zarówno jednostka szkoląca, jak i opiekun specjalizacji nie otrzymują za to wynagrodzenia (poza darmowym, finansowanym z zewnątrz pracownikiem – przyp. autora).
Należy więc uwolnić miejsca szkoleniowe, tak aby każda jednostka mająca specjalistów i prowadząca leczenie pacjentów mogła szkolić młodych adeptów.
Co do centralnego systemu, który obowiązuje np. we Francji, istnieje kilka obaw. Taki system trzeba dobrze przygotować, choćby informatycznie. Podczas rozmów w ministerstwie staramy się rozrysować go i przewidzieć jego zalety i wady. Obecnie zastanawiamy się nad wprowadzeniem systemu jak przy kwalifikacji na staż podyplomowy. Dzięki niemu lekarz mógłby aplikować np. na trzy kierunki specjalizacji. Przykładowo, w pierwszej kolejności chciałby zostać kardiologiem, w dalszej endokrynologiem lub anestezjologiem. Byłoby to dosyć łatwe do zrealizowania technicznie i pozwoliłoby na dopasowanie lekarza do rezydentury w większym stopniu niż dziś. Poza tym o wiele mniej osób w danym rozdaniu zostałoby bez rezydentury, na którą wyrażały chęć aplikacji. Być może pomysł ogólnopolskiej listy uda się wprowadzić w ramach ustawy o informatyzacji w ochronie zdrowia.