ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Wielka interna
Sukces nie jest kwestią przypadku
O zmianach, które wpłynęły na całe życie, i konieczności podejmowania nowych wyzwań z dr n. med. Barbarą Szepietowską z Kliniki Chorób Wewnętrznych i Endokrynologii Yale University School of Medicine w Stanach Zjednoczonych rozmawia Olga Tymanowska
MT: W pani przypadku wybór medycyny nie był przypadkowy. Co wpłynęło na tę decyzję?
Dr Barbara Szepietowska: Wychowałam się na wsi w bliskim kontakcie z naturą i w głębokim poszanowaniu życia oraz szacunku dla drugiego człowieka. Dlatego wybór zawodu lekarza był dla mnie naturalny. Przyczyniła się do niego również postawa moich rodziców, którzy doceniali znaczenie edukacji, szczególnie dla tych dzieci, które nie urodziły się w środowiskach uprzywilejowanych.
Wielka Interna
W tomie „Diabetologia” Wielkiej Interny napisałam rozdział dotyczący późno ujawniającej się cukrzycy typu 1 u dorosłych. Dlaczego ten temat jest tak istotny? Najczęściej cukrzyca rozwija się w oparciu o dwa podstawowe mechanizmy patofizjologiczne: uszkodzenie komórek produkujących insulinę przez układ immunologiczny (cukrzyca typu 1) lub też oporność tkanek obwodowych na działanie insuliny (cukrzyca typu 2). W ostatnich 20 latach stan wiedzy na temat patofizjologii cukrzycy znacznie się poszerzył i powyższy podział uległ modyfikacji. Późno ujawniająca się cukrzyca typu 1 u osób dorosłych, tzw. LADA (latent autoimmune diabetes in adults), jest przykładem cukrzycy, która łączy w sobie cechy obu typów. Był to temat mojej pracy doktorskiej, którą napisałam pod kierunkiem prof. Małgorzaty Szelachowskiej. W toku moich badań okazało się, że LADA występuje dość często w populacji polskiej, zostały też scharakteryzowane niektóre czynniki patofizjologiczne towarzyszące wystąpieniu tej postaci cukrzycy. Leki doustne obniżające stężenie glukozy są u tych chorych nieskuteczne i należy wcześniej wdrożyć leczenie insuliną aniżeli u pacjentów z klasyczną formą cukrzycy typu 2. Z tego powodu ci pacjenci wymagają intensywnej opieki diabetologicznej już w pierwszych latach po rozpoznaniu cukrzycy. Uważam, że wiedza na temat LADA wśród polskich diabetologów jest duża. Mam w tym względzie pewną satysfakcję, gdyż częściowo jest to wynikiem moich badań prowadzonych w Klinice Endokrynologii w Białymstoku.
Na pierwszych latach medycyny najbardziej zainteresowała mnie fizjologia i patofizjologia człowieka. Później odkryłam, że endokrynologia jest pasjonująca. Nie bez wpływu był też niezwykły zespół lekarzy z Kliniki Endokrynologii w Białymstoku – otwarty na młodych ludzi, energiczny i reprezentujący jeden z najlepszych ośrodków w kraju w dziedzinie diabetologii.
Diabetologia zdecydowanie jest moją pasją, jak i głęboko przemyślanym wyborem. Może też dlatego trudniej jest realizować takie wybory, kiedy nie decyduje o nich splot szczęśliwego zbiegu wydarzeń czy też wolny etat.
MT: Kto wywarł największy wpływ na pani postawę zawodową?
B.S.: Na szczęście w moim życiu spotkałam wiele wspaniałych osób, które miały ogromny wpływ na moją postawę zawodową. Upór, ciężka praca i bezkompromisowe zasady etyczne zawdzięczam rodzicom. Dzięki współpracownikom Kliniki Endokrynologii w Białymstoku otrzymałam pierwsze szlify lekarskie, a także wrażliwość na potrzeby pacjenta. Na początku mojej zawodowej drogi ważną rolę odegrały także panie: prof. Ida Kinalska, prof. Maria Górska i prof. Małgorzata Szelachowska. Były one dla mnie wzorem kobiety mentora i lidera, jednocześnie spełnionej w życiu zawodowym i osobistym. Nie bez wpływu jest też postawa mojego męża, który wychowany w rodzinie akademickiej, pracę naukową uważa za nadrzędne dobro.
MT: Jak wyglądała pani droga zawodowa?
B.S.: Już w czasie studiów medycznych uczestniczyłam w badaniach naukowych nad cukrzycą typu 1. Następnie rozpoczęłam rezydenturę z chorób wewnętrznych. Po ukończeniu specjalizacji zdecydowałam się na staż za granicą w celu udoskonalenia mojego warsztatu naukowego. Wyjechałam do przodującego ośrodka zajmującego się badaniami nad cukrzycą na Uniwersytecie Yale. Chciałam szkolić się u najlepszych w mojej dziedzinie. Taki wyjazd jest niezwykle przydatny – zmienia perspektywę patrzenia na świat. Sytuacja osobista skomplikowała moje pierwotne plany i postanowiłam pozostać w USA na dłużej. Tak rozpoczęła się moja droga zawodowa w Stanach Zjednoczonych. Myślę, że za wcześnie na podsumowanie tego etapu w moim życiu, ale muszę przyznać, że największą trudnością jest konieczność powtórzenia kilku lat szkolenia medycznego, które wyjeżdżając z Polski, miałam w zasadzie za sobą.
MT: Co było najtrudniejsze w rozpoczęciu pracy poza Polską?
B.S.: W czasie rozmowy z prof. Robertem Stanleyem Sherwinem, moim mentorem na Uniwersytecie Yale, który jako pierwszy na świecie zainicjował leczenie pompą insulinową, usłyszałam, że ocena osiągnięć zawodowych jest relatywna. Oznaczało to, że w Stanach Zjednoczonych wszystko zaczynam od nowa. Z jego perspektywy liczą się tylko te idee naukowe, które są zarówno oryginalne, jak i możliwe do zrealizowania w praktyce. To trudne i ambitne zadanie. Myślę, że indywidualny wkład jednostki jest ważny do osiągania takich celów, ale niemałe znaczenie ma środowisko, które inspiruje, propaguje i oczywiście stwarza warunki do ich realizowania. Niezwykle ważne w tym względzie jest skupianie najlepszych umysłów z różnych dziedzin w jednym miejscu. Taka interakcja międzyludzka jest niesamowita i szansa na wykreowanie nowych idei znacznie się zwiększa. To doświadczenie na zawsze zmieniło moje zrozumienie, na czym tak naprawdę polega praca naukowa. Na wiele lat zaangażowałam się w pracę laboratoryjną, w pewnym sensie zaniedbując praktykę lekarską. Zapewne wielu kolegów i koleżanek zgodzi się ze mną, że pogodzenie pracy naukowej z pracą kliniczną jest niezwykle trudne, ale jeśli stanie się rzeczywistością, to może być produktywne i dać zadowolenie.
MT: Jakie główne różnice obserwuje pani między Polską a USA w pracy, jej organizacji, modelu opieki nad pacjentem i relacjach międzyludzkich?
B.S.: Uważam, że w Stanach Zjednoczonych postępowanie lekarzy w stosunku do pacjentów jest bardziej standardowe i oparte na schematach i wytycznych. Często postawa ta jest odzwierciedleniem relacji klient-usługa. Natomiast polska szkoła medyczna zaleca bardziej kompleksowe podejście do pacjenta. Ponadto lekarz poza świadczeniem usług medycznych spełnia dodatkową rolę społeczną i dydaktyczną. Częściej można w Polsce spotkać lekarzy traktujących swój zawód jako życiową misję. Wydaje mi się, że powodem tak różnie zbudowanych relacji lekarz-pacjent jest powszechny system ubezpieczeń zdrowotnych w Polsce, który pomimo swoich ograniczeń jest niedocenionym przywilejem.
MT: Jakie są pani główne zainteresowania zawodowe?
B.S.: Wszystkie są związane z cukrzycą. Często żartuję, że cukrzyca jest moim przeznaczeniem, gdyż urodziłam się w Światowy Dzień Cukrzycy!
Przez ostatnich kilka lat zajmowałam się rolą ośrodkowego układu nerwowego w regulacji odpowiedzi neurohormonalnej na obniżające się stężenie glukozy we krwi. Hipoglikemia jest częstym zjawiskiem u pacjentów z cukrzycą, szczególnie leczonych intensywnie za pomocą insuliny i leków doustnych. W toku moich badań opisałam nowy molekularny mechanizm odpowiedzialny za komunikację pomiędzy komórkami nerwowymi i glejowymi w podwzgórzu, ważnym centrum mózgowym regulującym obwodową odpowiedź hormonalną. W zależności od stężenia glukozy system ten, poprzez ośrodkowy układ nerwowy, moduluje wydzielanie glukagonu, gdy stężenie glukozy jest zbyt niskie, a co ciekawe, także wydzielanie insuliny, gdy stężenie glukozy jest zbyt wysokie. Do tej pory uważało się, że regulacja wydzielania insuliny zachodzi głównie na obwodzie, w wysepkach trzustkowych. Wydaje się jednak, że rola ośrodkowego układu nerwowego w regulowaniu metabolizmu glukozy odpowiedzi jest większa, niż uważano.
MT: W życiu zawodowym podjęła pani wiele trudnych decyzji. Nie żałuje pani?
B.S.: Wręcz przeciwnie! Jestem dumna z podejmowania zawodowych wyzwań, które często były związane z istotnymi zmianami w moim życiu. Wiele wydarzeń uważam za przełomowe: dostanie się na studia medyczne w Białymstoku, rozpoczęcie specjalizacji w Polsce, podjęcie pracy na Yale czy też moje pierwsze publikacje naukowe. Każde z tych wydarzeń było początkiem nowego rozdziału w moim życiu. Każdy z tych etapów był związany z ogromną zmianą oraz był poprzedzony ciężką pracą i nawiązywaniem współpracy z różnymi ludźmi. Najlepszy tego przykład to moment, gdy jako internistka rozpoczęłam trudne badania podstawowe na pograniczu neurobiologii i metabolizmu. Często zadaję sobie pytanie, ilu kolegów czy koleżanek lekarzy zdecydowałoby się na podobny krok. Wydaje mi się, że taka ekspozycja w życiu na zmianę i konieczność podejmowania nowych wyzwań dają prawdziwą życiową satysfakcję, a sukces nie jest miarą przypadku, układu czy też szczęśliwego zbiegu okoliczności.