ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Powitanie
Empatia na żądanie
Iwona Konarska
„Weszły w życie przepisy, które dążą do oddzielenia w szpitalach matki, które poroniły, od matek, które urodziły zdrowe dzieci. Te, które przeżywają tragedię, nie muszą już patrzeć przez łzy na szczęście innych i samotnie zmagać się ze swoim bólem wśród ogólnej radości. Mogą liczyć na współczucie i pomoc psychologa” – taki tekst wygłosił kilkanaście dni temu lektor „Faktów”.
Na szczęście nie wszyscy lekarze, jego rozmówcy, byli podobnie olśnieni pomysłem jako czymś, co uświadomiło im elementarne zasady. Pewien pan ordynator się wyłamał i stwierdził, że rozwiązania tak oczywiste działają u niego od zawsze.
Obawiam się, że tam, gdzie zasady elementarne wprowadzane są przepisami prawa, „empatia na żądanie” i tak nie zadziała. A to odosobnienia nie uda się zorganizować, a to ktoś się zapomni, a to psycholog będzie na zwolnieniu. Tam, gdzie widzi się różnicę między kobietą, która poroniła, a tą, która urodziła, niczego nowe prawo nie zmieni.
Dobre obyczaje reguluje życie, nie przepisy. A wprowadzanie takiego jak zacytowany na początku jest wyrazem bezradności.
W tle oczekiwań kobiet, które poroniły, jest rozmowa, wytłumaczenie, pocieszenie. Podobne tło mają deklaracje pacjentów, którzy skorzystali z tzw. zielonej karty. Pomijam sukces tego zabiegu organizacyjnego, raczej jak z czarnego humoru. Otóż na terapię ci z kartą dostają się szybciej, bo wypychają z kolejki tych bez karty, którzy np. zachorowali przed jej wprowadzeniem. Ale nie krótsze kolejki uznali za największy plus, najbardziej podkreślają rolę koordynatorów.
Właśnie, ktoś z nimi rozmawia, tłumaczy język medyczny na bardziej życiowy, ktoś przypomina o badaniu. Wraca nadzieja. A przecież koordynatorów uznawano za niepotrzebne, komplikujące utrudnienie.
Tymczasem w szpitalu każdy, kto wspiera pacjenta, pomaga mu przejść na kolejny etap.
Bez względu na przepisy.