Powitanie
Uśpieni w sieci
Iwona Konarska
Sieć szpitali, plan jej utkania, wyraża marzenie o uporządkowaniu ochrony zdrowia. Szpitale powstają tak jakby zbyt prywatnie, a co gorsza nastawione są na jedną, dobrze płatną procedurę. Nie, tak dłużej być nie może. Żadnej rywalizacji o kontrakty, żadnego dzielenia tortu finansowego raz tak, raz tak. Koniec z tym.
Solidnością i pracą ludzie się bogacą.
Po gospodarsku szpitale zostaną podzielone na sześć poziomów, a o tym, jakich i czym się różni najgorsza, najczęściej powiatowa, jedynka od klinicznej, elitarnej szóstki (na najwyższym stopniu) piszemy w tekście „Marzenie, by wpaść w sieć – w sieć szpitali”. Bo jak się już jest w sieci (kwalifikacja po uważaniu przez oddział NFZ), to się dostanie pieniądze ryczałtem, na cztery lata. Jak się z sieci wypadnie, można spaść na dno.
Z jednej strony logiczne – nagradzamy najlepszych, niech jak najwięcej pacjentów do nich trafia. Praktyka czyni mistrza. Dość rozproszenia i oddziałów, i zabiegów. Z drugiej strony – niebezpieczne, bo w stylu „czy się stoi, czy się leży…”. Przez cztery lata można nie martwić się o fundusze. Choć jest jedna z wielu niewiadomych – co z nadwykonaniami. A to sprawa ważna, bo gdy nie ma pewności, że można wystąpić o fundusze na nie, pod koniec roku trudno się będzie dostać do szpitala (przepraszam, do sieci) na operację. Niechętnie będą też widziani pacjenci z innych regionów, czyli w jakiś sposób wrócimy do rejonizacji. Dość tego podróżowania po kraju, by znaleźć miejsce, gdzie kolejka będzie krótsza.
Miał iść pieniądz za pacjentem, będzie pacjent trzymać się kurczowo szpitala. Żeby w ogóle się załapać.
A gdzie w tym wszystkim jest jakość? Schowa się za liczbą oddziałów, pacjentów, inwestycji. Zniknie w statystykach. A gdzie w tym wszystkim jest staranność w wykazywaniu błędów?
Znowu skupiono się na podziale za małego tortu. Uda się przeżyć z niego przez cztery lata. Tylko jaki krajobraz wyłoni się później?
Na pewno przetrzebiony o niektóre prywatne placówki. Ale czy z większymi sukcesami medycznymi?