Powitanie
Reklama zdrowia
Iwona Konarska
Reklama społeczna i zdrowie – te dwa określenia słabo się łączą. A jeżeli już, to zniechęcają, nie zachęcają. O raczej bardziej nieudanych niż udanych akcjach propagowania dobrego zachowania wobec własnego ciała piszemy w tekście „Wątroba nie rośnie na drzewie…”.
Czytając, ze zdumieniem przypomniałam sobie różne przedsięwzięcia, przeważnie hojnie finansowane z naszych pieniędzy. Moją „ulubioną” reklamą społeczną była ta z przeszłości, gdy widzieliśmy kobietę pakującą się na (?) wakacje. Sweterek w kostkę, sukienka w rulonik, aż wreszcie daleki plan i rozumieliśmy, dlaczego pani ma taką smętną minę. Pakowała się do trumny.
Cel był szlachetny, ale wykonanie tak odbierające resztki nadziei, że nie sądzę, by kogokolwiek spot zachęcił do wykonania badań profilaktycznych, o których mówił jak ze stypy głos zza trumny.
Straszyć czy chwalić i zachęcać? To pytanie, które stawia sobie każdy twórca reklamy społecznej – także tej zdrowotnej – towarzyszy również lekarzom.
Jak się zorientować, co podziała? Sądząc po aktualnej kampanii dotyczącej profilaktyki czerniaka, najlepsza jest mieszanka kompetentnych oraz przystępnych informacji i jasne, bez żadnych metafor, mówienie o zagrożeniach.
Pacjent nie lubi aluzji, gdy chodzi o zdrowie.