Bez mojej zgody
Lasery kontra taśmy
Opracowała: Iwona Dudzik
O obawach, jakie budzi nieuzasadnione użycie laserów do leczenia nietrzymania moczu, mówi prof. dr hab. med. Włodzimierz Baranowski z I Katedry i Kliniki Ginekologii i Położnictwa WUM.
Lasery w uroginekologii pojawiły się relatywnie niedawno – pierwsze prace naukowe na ten temat opublikowano kilka lat temu, najczęściej w postaci streszczeń na kongresach naukowych. Niepokoi jednak to, że wcześniej zostały szeroko rozreklamowane i zaczęto je powszechnie stosować w leczeniu m.in. różnych typów nietrzymania moczu. Powszechność zastosowania laserów budzi jednak moje obiekcje – tę nową, a więc niesprawdzoną jeszcze metodę stosuje się bez badań wstępnych i weryfikacji klinicznej.
Modne nie znaczy skuteczne
Od wielu lat trwały próby znalezienia innej niż operacyjna metody leczenia wysiłkowego nietrzymania moczu. Nadzieja pojawiła się wraz z laserami, które szybko zdobyły popularność w krajach takich jak Włochy czy Słowenia, a obecnie także Polska. Ich zaletą jest minimalna inwazyjność. Jednak metoda jest obciążona poważną wadą – wyniki badań klinicznych oraz zgromadzone dotychczas piśmiennictwo wskazują na jej bardzo niską skuteczność.
Jeśli efekty terapii laserowej porównamy z wynikami metody klasycznej z użyciem taśm, to wypadają one wręcz beznadziejnie – dla taśm odsetek wyleczeń to ponad 90, dla laserów poniżej 50.
Ponadto efekt terapeutyczny nie jest trwały – w przypadku leczenia nietrzymania moczu o małym natężeniu, nawet jeśli uzyskuje się poprawę, to w miarę upływu czasu (kilka miesięcy) efekt leczniczy się obniża. Nie ukrywają tego producenci urządzeń, zalecając powtarzanie zabiegów co 6-12 miesięcy.
Obiekcje budzi też intensywny lobbing firm produkujących lasery, w wyniku którego rozszerzono wskazania do zastosowania tej metody – obecnie lasery wykorzystuje się także do rejuwenalizacji pochwy i leczenia obniżenia narządu płciowego.
Kolejna wątpliwość dotyczy braku informacji o odległych powikłaniach wiążących się z powtarzaniem zabiegów zarówno w nietrzymaniu moczu, jak i odmładzaniu pochwy. Nie ma badań m.in. na temat implikacji onkologicznych częstego stosowania tej stosunkowo młodej metody.