Powitanie
Taki klimat
Iwona Konarska
Czego najbardziej boi się polski pacjent? Że zapiszą go na zabieg w dniu graniczącym ze świętem. Najgorszy jest piątek po czwartkowym dniu wolnym. Długoletnie doświadczenie uczy, że dzień ten wpisuje się w ciche dni na szpitalnych korytarzach, żeby nie powiedzieć – w martwy sezon. Nie należy również zbliżać się do szpitala ani przychodni w dni graniczące z Wielkanocą lub Bożym Narodzeniem, bo wtedy następuje kumulacja chorób przy niskim stanie kadr medycznych.
Zawał w weekend jest kiepskim pomysłem, udar w Zielone Świątki – jeszcze gorszym. Tak jest skonstruowany system pomocy medycznej (widziany oczami pacjenta). Z kalendarza musi on wysupłać dni normalne, najlepiej graniczące z innymi, również czarnymi w kalendarzu. I wtedy się leczyć, oczywiście licząc na to, że NASZ lekarz nie będzie miał niespodziewanego dyżuru albo nie zachoruje i nie zastąpi go kolega, który choć pacjenta widzi pierwszy raz na oczy, podważa wszystko, co przez lata mówił kolega.
W wypadku NASZYCH lekarzy nie sprawdza się stwierdzenie, że nie ma ludzi niezastąpionych (widziane oczami pacjenta).
Oczywiście te opowieści skumulowały się w okolicach nagle dodanego święta 12 listopada, choć pacjenci ledwo się pozbierali po długim weekendzie zaduszkowym. A tu grudzień zagląda w oczy i jego druga połowa, która prezentuje się jak jeden ostry dyżur, na którym wbrew logice nazwy tłoku w pokoju lekarskim nie ma.
Jak nas widzą, tak nas piszą.