Analiza

Błędy medyczne – wszyscy się na nich znają, nikt nie chce orzekać

Katarzyna Nowosielska

Procesy o błędy medyczne wydłużyły się o prawie osiem miesięcy.

Słabo opłacani biegli lekarze nie chcą współpracować z sądami, które muszą długo poszukiwać specjalistów chętnych do współpracy. Z tego powodu szpitale i pacjenci na wyrok sądu pierwszej instancji czekają nawet trzy lata.

Dziesięcioletnia dziewczynka choruje na lekooporną padaczkę. Nie mówi, nie siedzi, nie kontroluje czynności fizjologicznych, nie je samodzielnie, cierpi na czterokończynowe porażenie i nie ma z nią żadnego kontaktu intelektualnego.

Jej choroba to efekt drastycznych zaniedbań lekarzy w czasie porodu. Nie przeprowadzili natychmiastowego cięcia cesarskiego mimo jasnego obrazu KTG. Ginekolodzy zdecydowali o porodzie kleszczowym co najmniej pół godziny później, niż powinno nastąpić cięcie cesarskie. Dziewięć lat łącznie trwał proces, w którym rodzice dziewczynki dochodzili odszkodowania. Sprawa trafiła aż do Sądu Najwyższego, który przyznał dziewczynce od szpitala 1 mln 200 tys. zł odszkodowania, a jej rodzicom łącznie 500 tys. zł. Koszty procesu, które poniósł szpital, to 130 tys. zł.

To przykład jednego z dłuższych procesów medycznych. Faktem jest, że sprawa dotarła aż do trzeciej instancji wymiaru sprawiedliwości, ale procesy z błędem medycznym w tle wydłużyły się już i w pierwszej instancji. Według danych Ministerstwa Sprawiedliwości w 2017 roku postępowanie w tym zakresie przed sądem okręgowym jako sądem pierwszej instancji trwało średnio 1060 dni, podczas gdy rok i dwa lata wcześniej 970 dni, a w 2014 roku 834 dni. Oznacza to, iż pacjent i szpital czekają teraz na wyrok sądu już o 7,5 miesiąca dłużej niż jeszcze kilka lat temu. Sami sędziowie przyznają, że to najcięższy kaliber procesów.

Ich wydłużanie się ma wiele przyczyn. – To są bardzo złożone procesy. Sama wiedza prawnicza sędziego nie wystarczy, aby wydać wyrok. Musimy się zawsze opierać na opiniach biegłego. A o te jest niezwykle trudno – mówi sędzia Marian Krzysztof Zawała z Sądu Okręgowego w Katowicach.

Do góry