Historia medycyny
Znieczulenie porodowe w stylu „śpij, kochanie”
Dr n. med. Monika Zamachowska
Twilight sleep to rodzaj znieczulenia porodowego modnego w Stanach Zjednoczonych w latach 20.-60. XX wieku. Był procedurą, którą dziś możemy ocenić jako porażkę medycyny pod względem naukowym i etycznym. Jest to też ilustracja zaskakującego wpływu opinii publicznej, która wymogła na lekarzach podążanie drogą niezgodną z ich sumieniem i wiedzą.
W czasach kiedy coraz więcej dyskusji na tematy medyczne odbywa się bez udziału lekarzy, gdy jesteśmy zmuszani do meandrowania pomiędzy dobrem pacjenta a jego oczekiwaniami co do terapii, przykład ten powinien zmusić do refleksji.
Biblijne rodzenie w bólach
Ból porodowy, często opisywany jako najsilniejszy z możliwych, nie jest bólem patologicznym. Towarzyszy fizjologicznemu procesowi narodzin. Mimo to już w starożytności starano się ulżyć rodzącej za pomocą różnego typu naparów, amuletów czy zabiegów magicznych. W średniowieczu Kościół katolicki zabronił podawania środków przeciwbólowych rodzącym, zalecając zamiast tego modlitwę. Powoływano się przy tym na biblijne słowa o rodzeniu w bólach jako karze za grzech pierworodny. Ten na pozór okrutny zakaz mógł mieć w tamtych czasach uzasadnienie. Mnisi z pewnością dobrze znali środki podawane w formie naparów. Był to wyciąg z makowca, wilcza jagoda czy lulek czarny. Zawarte w tych miksturach alkaloidy i opiaty były niemożliwe do precyzyjnego dawkowania i mogły powodować fatalne w skutkach efekty, tym bardziej że przy porodach często asystowały niewykształcone, proste kobiety.
Nadzieja pochodziła z chirurgii
Nadzieja pojawia się dopiero w XIX w. wraz z wprowadzeniem do chirurgii znieczulenia eterowego i chloroformowego. W 1853 roku królowa Wiktoria, rodząc swoje ósme dziecko, księcia Leopolda, w desperacji, nie zważając na negatywną opinię, którą dotąd wyrażało wielu przedstawicieli Kościoła anglikańskiego, zażądała od swojego lekarza znieczulenia chloroformem.
Poród, który odbył się bez powikłań, rozpoczął erę porodów w znieczuleniu wziewnym. Niestety zarówno chloroform, jak i eter nie były pozbawione efektów ubocznych. Przedawkowane powodowały brak kontaktu z rodzącą, komplikowały poród. Z tego powodu lekarze raczej używali tego środka do chwilowego znieczulenia rodzącej w trakcie porodu instrumentalnego lub ręcznego wydobycia płodu, niż do ciągłego kontrolowania bólu. Kolejnym krokiem było wprowadzenie pod koniec XIX w. analgezji wziewnej opartej na mieszaninie tlenku azotu i tlenu.
W tym miejscu możemy się pochwalić polskimi naukowcami. Stanisław Klikowicz już w 1880 roku, w Petersburgu, jako pierwszy na świecie użył tego gazu do znieczulenia w położnictwie, a wkrótce potem Heliodor Święcicki (ryc. 2) z Poznania zaprojektowa...