Procesy
Nieuświadomiona zgoda na zabieg
Robert Horbaczewski
Sąd nie dopatrzył się ani błędu diagnostycznego, ani błędu wykonawczego podczas zabiegu wszczepienia rozrusznika serca. Szpital zawinił natomiast, nie objaśniając dostatecznie pacjentce, jakie może być ryzyko zabiegu.
Danuta D. miała problemy kardiologiczne. W styczniu 2013 roku po raz kolejny trafiła do szpitala w Zamościu z rozpoznaniem zespołu tachykardia-bradykardia z zespołem MAS (zespół Morgagniego-Adamsa-Stokesa). Po wykonaniu wstępnych badań zakwalifikowano ją do zabiegu wszczepienia rozrusznika serca (dwujamowego).
Po zabiegu kobieta czuła się źle. Badanie EKG nie wykazało nieprawidłowości. Uznano więc, że ból jest naturalną konsekwencją przeprowadzonego zabiegu. Jednak pacjentka nadal uskarżała się na dolegliwości bólowe. Miała napady duszności i suchego kaszlu. Brakowało jej powietrza, przejście kilkunastu kroków sprawiało jej trudność. Badanie osłuchowe sygnalizowało nieprawidłowości, a prześwietlenie klatki piersiowej wykazało rozległą odmę lewostronną z całkowitym zapadnięciem płuca. W tej sytuacji podjęto decyzję o leczeniu odmy
Po wypisaniu do domu pacjentka nadal odczuwała silny ból w lewym boku. Z tego powodu kilka razy zgłaszała się na SOR.
Dwa lata później w szpitalu klinicznym w Lublinie przeszła zabieg usunięcia układu stymulującego. Jako wskazanie zabiegu podano odleżynę.
Powikłania wpisane w ryzyko
Danuta D. zarzuciła lekarzom z zamojskiego szpitala, że jej kłopoty ze zdrowiem były konsekwencją źle przeprowadzonego zabiegu wszczepienia rozrusznika lub jego wady. Podnosiła także, że po operacji już w szpitalu w Lublinie pozostawiono w jej ciele elementy urządzenia. Wskazywała, że nie została także należycie poinformowana o przebiegu zabiegu wszczepienia stymulatora i ponoszonym ryzyku. Od szpitala w Zamościu zażądała 1 mln zł zadośćuczynienia.