Wywiad pod pretekstem

Na sali porodowej pracujemy jak saperzy

O sytuacji w polskiej ginekologii po opublikowaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, o braku autorytetów medycznych w tej dziedzinie, zmianach prawnych, które dokonały się ze szkodą dla kobiet i utrudnieniach w leczeniu niepłodności zgodnie ze współczesną wiedzą medyczną z prof. dr. hab. n. med. Sławomirem Wołczyńskim, kierownikiem Kliniki Rozrodczości i Endokrynologii Ginekologicznej SPSK Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, rozmawia Iwona Dudzik.

MT: Jak na pracę lekarzy na oddziałach ginekologii wpłynęło opublikowanie 27 stycznia wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji?

S.W.: Mam wrażenie, że wszyscy przyjęliśmy tę wiadomość z ulgą. Pozbyliśmy się kłopotu. W przypadku stwierdzenia nieodwracalnej wady płodu zabiegi są nielegalne, więc nawet nie ma o czym rozmawiać.

MT: Na czym polegał kłopot, którego już nie ma?

S.W.: Dla większości ginekologów, anestezjologów i położnych to były bardzo niewdzięczne zabiegi. Bardzo trudno było klinikom je przeprowadzić. Wiadomo było, że musimy się tym zająć, ale nikt nie chciał. Bo wystarczy jeden donos i można mieć duże kłopoty. Lobby pro-life jest bardzo silne i wpływowe, a myślenie w interesie społecznym słabe.

MT: Lekarze mają zagwarantowaną wolność sumienia. Czy z niej korzystają?

S.W.: Są regiony kraju, gdzie wszyscy zadeklarowali, że nie będą przerywali ciąży. Tak było prościej. Wystarczy powiedzieć „nie” i nie ma kłopotu z obrońcami życia. Mnie już dawno spora grupa lekarzy powiedziała, że woli nie brać udziału w tych zabiegach, bo nie chce mieć problemów.

MT: O jakiej liczbie zabiegów rozmawiamy?

S.W.: Rocznie w województwie podlaskim wykonywano dwadzieścia kilka zabiegów. W ostatnim okresie głównie z powodu stwierdzonych wad strukturalnych, bardzo ciężkich, typu bezczaszkowie czy przepuklina mózgowa. W skali kraju wykonywało się ok. 1100 takich zabiegów.

MT: Nikt się o tę sprawę nie upomni, walka skończona?

S.W.: Kiedy żył profesor Romuald Dębski, jasno się na te tematy wypowiadał – publicznie i jednoznacznie. Miał ogromny wkład w rozwój możliwości leczenia prenatalnego, a jednocześnie, gdy sytuacja była beznadziejna i nieodwracalna, kobieta mogła na niego liczyć.

Teraz wszystko, co ingeruje w prokreację, oficjalnie jest uznawane za złe. Nie ma w Polsce autorytetów medycznych, które potrafią powiedzieć, dlaczego należy leczyć niepłodność, promować antykoncepcję, dopuścić zabiegi przerywania ciąży i zapewnić...

To się dokonało ze szkodą dla kobiet, szczególnie tych biednych i mniej zaradnych. Dziwię się tym politykom, którzy chcą pokazać, jacy są fajni, bo są za życiem. Gdy problem dotyka ich własnego dziecka, wtedy zajmują inną postawę, ich ta zasada ni...

Do góry