BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Wywiad pod pretekstem
Na sali porodowej pracujemy jak saperzy
O sytuacji w polskiej ginekologii po opublikowaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, o braku autorytetów medycznych w tej dziedzinie, zmianach prawnych, które dokonały się ze szkodą dla kobiet i utrudnieniach w leczeniu niepłodności zgodnie ze współczesną wiedzą medyczną z prof. dr. hab. n. med. Sławomirem Wołczyńskim, kierownikiem Kliniki Rozrodczości i Endokrynologii Ginekologicznej SPSK Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, rozmawia Iwona Dudzik.
MT: Jak na pracę lekarzy na oddziałach ginekologii wpłynęło opublikowanie 27 stycznia wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji?
S.W.: Mam wrażenie, że wszyscy przyjęliśmy tę wiadomość z ulgą. Pozbyliśmy się kłopotu. W przypadku stwierdzenia nieodwracalnej wady płodu zabiegi są nielegalne, więc nawet nie ma o czym rozmawiać.
MT: Na czym polegał kłopot, którego już nie ma?
S.W.: Dla większości ginekologów, anestezjologów i położnych to były bardzo niewdzięczne zabiegi. Bardzo trudno było klinikom je przeprowadzić. Wiadomo było, że musimy się tym zająć, ale nikt nie chciał. Bo wystarczy jeden donos i można mieć duże kłopoty. Lobby pro-life jest bardzo silne i wpływowe, a myślenie w interesie społecznym słabe.
MT: Lekarze mają zagwarantowaną wolność sumienia. Czy z niej korzystają?
S.W.: Są regiony kraju, gdzie wszyscy zadeklarowali, że nie będą przerywali ciąży. Tak było prościej. Wystarczy powiedzieć „nie” i nie ma kłopotu z obrońcami życia. Mnie już dawno spora grupa lekarzy powiedziała, że woli nie brać udziału w tych zabiegach, bo nie chce mieć problemów.
MT: O jakiej liczbie zabiegów rozmawiamy?
S.W.: Rocznie w województwie podlaskim wykonywano dwadzieścia kilka zabiegów. W ostatnim okresie głównie z powodu stwierdzonych wad strukturalnych, bardzo ciężkich, typu bezczaszkowie czy przepuklina mózgowa. W skali kraju wykonywało się ok. 1100 takich zabiegów.
MT: Nikt się o tę sprawę nie upomni, walka skończona?
S.W.: Kiedy żył profesor Romuald Dębski, jasno się na te tematy wypowiadał – publicznie i jednoznacznie. Miał ogromny wkład w rozwój możliwości leczenia prenatalnego, a jednocześnie, gdy sytuacja była beznadziejna i nieodwracalna, kobieta mogła na niego liczyć.
Teraz wszystko, co ingeruje w prokreację, oficjalnie jest uznawane za złe. Nie ma w Polsce autorytetów medycznych, które potrafią powiedzieć, dlaczego należy leczyć niepłodność, promować antykoncepcję, dopuścić zabiegi przerywania ciąży i zapewnić...
To się dokonało ze szkodą dla kobiet, szczególnie tych biednych i mniej zaradnych. Dziwię się tym politykom, którzy chcą pokazać, jacy są fajni, bo są za życiem. Gdy problem dotyka ich własnego dziecka, wtedy zajmują inną postawę, ich ta zasada ni...