BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Portret
Zachować nadzieję nawet w sytuacjach ekstremalnych
Danuta Pawlicka
Prof. dr hab. n. med. Janusz Gadzinowski, poznański neonatolog, autor trójstopniowej opieki perinatalnej, członek Papieskiej Akademii Życia, już w młodości wiedział, czego na pewno nie będzie robił. Do emerytury zdania nie zmienił – wybrał najpiękniejszy zawód na świecie
Studenci uczelni medycznej w Poznaniu nigdy nie widzieli prof. Gadzinowskiego w dżinsach i palącego papierosy. Znany jest z nienagannego ubioru i dystyngowanego sposobu bycia. Ot, dżentelmen w każdym calu, górujący wzrostem (ma 188 cm). Zwraca też uwagę zdystansowaną, ale życzliwą postawą wobec innych.
– Byłem najstarszy z pięciorga braci i sióstr, więc miałem naturalne poczucie obowiązku, aby być liderem młodszych i opiekować się nimi. Byłem dzieckiem spokojnym i bezproblemowym. Gdy sięgam pamięcią do okresu dzieciństwa, a pochodzę z małej miejscowości Golina, niedaleko Konina, nie znajduję wielu wybryków. Chociaż nie, pamiętam, gdy raz próbowałem przepłynąć staw na krze, aby ratować rybkę leżącą na tafli lodu – wspomina.
Anatomia, biochemia i Krzysztof Komeda
Poza nieznanym mu bliżej pradziadkiem felczerem, nie było w rodzinie lekarza, który w dorastającym chłopcu rozbudziłby wczesne zainteresowanie medycyną. Impuls zachęcający do leczenia pacjentów pojawił się w 1964 r., gdy był w USA, gdzie mieszkały dwie siostry ojca. Mąż jednej z nich był lekarzem. Tam po raz pierwszy, niczym nieskrępowany, miał dostęp do lekarskiego gabinetu. Mógł swobodnie i z bliska oglądać narzędzia oraz ambulatorium, zadawać pytania, a ponieważ szybko i wcześnie nauczył się biegle języka angielskiego, nie ograniczał go obcy język.
Z dzisiejszego punktu widzenia tamta nowoczesność nie miała wiele wspólnego z obecnym technicznym wyposażeniem gabinetów lekarskich, ale w porównaniu z PRL-owską rzeczywistością musiała wywrzeć silne wrażenie na nastolatku z Polski.
W trakcie studiów na Akademii Medycznej w Poznaniu nie żałował swojego wyboru, chociaż przez pierwsze 2 lata przygniótł go ogrom nauki.
– Anatomia i biochemia wymagały wtedy absolutnego poświęcenia i systematyczności w nauce, wręcz psychicznej wytrzymałości. Rozumiałem, że tylko całkowite skupienie się na zajęciach i akademickich podręcznikach jest warunkiem osiągnięcia celu, jaki sobie stawiałem. Łatwo nie było, ponieważ dosyć wcześnie dodatkowym obciążeniem stała się funkcja przewodniczącego Zrzeszenia Studentów Polskich (ZSP), którą objąłem na uczelni – komentuje.