BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Ostry dyżur
Arabscy lekarze przybywają do polskiego eldorado
Iwona Dudzik
Lekarze, którzy na Podlasie przyjechali z ogarniętych wojną państw Bliskiego Wchodu, zżyli się z lokalną społecznością. Przekonują, że jeśli pozwolimy im pracować, wniosą do polskiej ochrony zdrowia wiele dobrego. Czy będziemy chcieli z tego skorzystać?
Polski szpital na arabskim portalu
Lek. Sebastian Wysocki, dyrektor Szpitala Ogólnego im. dr. Witolda Ginela w Grajewie, pierwszych lekarzy z Syrii ściągnął do pracy na oddziale w 2019 r. Właśnie objął stanowisko i musiał zmierzyć się z katastrofalną sytuacją szpitala: kasa pusta, zadłużenie ogromne, dyżury nieobsadzone. Żadnych perspektyw na przyciągnięcie rodzimych młodych lekarzy, a tym bardziej renomowanych nazwisk.
Doktor poszukiwał personelu wśród lekarzy z Ukrainy i Białorusi. Ale zgłoszeń wciąż było za mało. Rozszerzył więc kampanię na kraje, gdzie jeszcze nie próbował. Ogłoszenia szpitala w Grajewie trafiły na portal, który czytają lekarze z krajów Bliskiego Wschodu. Rezultat? Zgłosiło się dwóch lekarzy z Syrii: torakochirurg Feras Baddour i wyspecjalizowany w chirurgii bariatrycznej Edward Mohanna. Z przebiegu ich kariery jasno wynikało, że są dobrze wyszkolonymi chirurgami. Dyrektor szpitala w Grajewie ucieszył się i zaświadczył, że zatrudni lekarzy.
Przecieranie szlaków
Już wtedy w 20-tysięcznym Grajewie w jednej z przychodni pracował inny doktor z Syrii – 54-letni lek. Kasim Chhadh. Doktor znał język polski, bo 25 lat temu skończył studia na Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Później przez kilkanaście lat prowadził w Syrii własną praktykę lekarza rodzinnego, a następnie pracował w Arabii Saudyjskiej. Ponieważ jednak w Arabii Saudyjskiej nie widział przyszłości dla dorastających dzieci, a do Syrii ogarniętej wojną domową szaleństwem byłoby wracać, Polska wydała mu się idealna. Doktor Chhadh po wielu staraniach uzyskał wizę i w 2018 r. wraz z żoną i trójką dzieci w wieku 7-15 lat, nieznającymi słowa po polsku, znalazł się w naszym kraju. Wystąpił o azyl i uzyskał status uchodźcy.
Pierwsze półtora roku szlifował swój polski i przygotowywał się do Lekarskiego Egzaminu Końcowego (LEK). Priorytetem na tym etapie było jak najszybsze zdanie LEK i uzyskanie pełnego prawa wykonywania zawodu. Oszczędności kończyły się i doktor zaczął już rozglądać się za pracą w budce z kebabem. – Egzamin trwał 4 godziny, pytania były podchwytliwe, odpowiedzi bardzo do siebie podobne. Ale najważniejsze, że zdałem. Mogłem pracować jako samodzielny lekarz i rozpocząć specjalizację z medycyny rodzinnej w przychodni w Grajewie – wspomina.