BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Ostry dyżur
Nie traktujcie nas jak przestępców
Iwona Dudzik
Kiedy pacjent nie może pogodzić się z utratą zdrowia i kieruje pod adresem lekarza oskarżenia, zaczyna to długą, angażującą batalię w sądach. Lekarze chcą to zmienić. Nadziei upatrują w doktrynie no-fault opartej na założeniu, że w medycynie nie zawsze szkoda zdrowotna oznacza winę lekarza. System ten pozwoliłby oszczędzić obu stronom wieloletnich procesów. Pacjenci uzyskaliby szybkie rekompensaty, a lekarze uniknęli ciągłego stawania przed prokuratorami i sądami. Projekt takich przepisów przygotowało Ministerstwo Zdrowia. Własną wersję sporządza też Naczelna Izba Lekarska. Czy Polacy dojrzeli do zmian?
Życie w strachu
Lekarka Anna dyżur sprzed 10 lat przypłaciła latami sądzenia się, nerwicą i zmianą specjalizacji. Pechowego dnia zamieniła się dyżurem z ordynatorem.
Była niedziela, na izbę przyjęć w szpitalu powiatowym zgłosiła się matka z dziewczynką z ropomoczem w analizie moczu i bólem brzucha. Anna, wówczas rezydentka chirurgii, zbadała dziecko i uznała, że na razie nie ma wskazań do operacji, ale dziewczynka powinna zostać na obserwacji na oddziale pediatrycznym z powodu ropomoczu. Co ważne, podczas dyżuru dziecko nie mogło mieć wykonanego badania USG brzucha, bo szpital nie prowadzi dyżurów radiologicznych. Matka jednak już na pediatrii oświadczyła, że zabiera dziecko do domu. Następnego dnia pacjentka ponownie trafiła do szpitala, miała już wtedy objawy zapalenia wyrostka. Przed południem odbyła się operacja.
Gdy dziewczynka wyszła ze szpitala, matka oskarżyła lekarkę o to, że to ona wypisała dziecko do domu, zatajając, że zabrała je na własne żądanie. Domagała się pieniędzy.
Ku zdumieniu Anny biegły w swojej opinii wskazał, że to lekarka, a nie szpital ponosi winę za brak wykonanego badania USG brzucha u dziecka. Prokurator nadał sprawie bieg. Rezydentka nie przyjęła propozycji ugody. Tak zaczął się wieloletni proces.
W sądzie rejonowym zapadł wyrok skazujący lekarkę. W wyniku wniesienia apelacji sprawa wróciła do sądu rejonowego. Kolejny wyrok także był skazujący. Ostatecznie sąd umorzył postępowanie na dwa lata. To rozstrzygnięcie polega na stwierdzeniu winy oskarżonej i zarazem odstąpieniu od wymierzenia kary.
− Nie czuję ulgi, bo nie została ze mnie zdjęta wina. Bardzo mi to ciąży. Żyję w strachu, bo jeśli np. zdarzy się wypadek drogowy z mojej winy, ta sprawa z powrotem wróci do sądu – mówi rozgoryczona Anna. Wystąpiła do Rzecznika Praw Obywatelskich, który może złożyć kasację, czyli wystąpić do Sądu Najwyższego o ponowne zbadanie sprawy. Jednak takie procedury trwają latami. Minęło półtora roku, na razie w sprawie cisza. Nie wiadomo, czy lekarka doczeka się uniewinnienia.