Ostry dyżur
Neurologia potrzebuje statusu specjalizacji priorytetowej
Iwona Dudzik
Terapie, o których jeszcze niedawno neurolodzy mogli tylko pomarzyć, dziś są standardem w zasięgu ręki. Dzięki nim pacjenci z chorobami neurologicznymi, takimi jak: stwardnienie rozsiane, choroba Parkinsona albo rdzeniowy zanik mięśni, są w stanie normalnie funkcjonować, zakładają rodziny, prowadzą życie zawodowe i towarzyskie. Nie zawsze jednak lekarze mogą wykorzystać możliwości, które niosą przełomowe sposoby leczenia. – Możemy pomagać ogromnej liczbie chorych, ale w systemie zdrowia musi się wiele zmienić – apelują neurolodzy
Neurolog prof. dr hab. n. med. Alina Kułakowska wspomina jedną z pierwszych pacjentek, którą opiekowała się na początku swojej lekarskiej kariery. Błyskotliwa, ambitna, świeżo upieczona prawniczka i żona zachorowała na stwardnienie rozsiane (SM − sclerosis multiplex). W tym czasie nie było leków korzystnie modyfikujących przebieg SM, a kiedy w końcu pojawiły się pod koniec lat 90. XX w., ich skuteczność była umiarkowana. Ponadto do lat 90. ubiegłego stulecia dominowało przeświadczenie, że kobiety ze stwardnieniem rozsianym nie powinny zachodzić w ciążę, bo może to spowodować ciężkie zaostrzenie przebiegu choroby.
Dziś, po 30 latach, ta pacjentka nadal jest pod opieką prof. Kułakowskiej. Ma 58 lat, porusza się z trudem. Jest dawno po rozwodzie, a po śmierci rodziców zdana wyłącznie na siebie. – Czasem myślę, że gdyby zachorowała w obecnych czasach, prawdopodobnie jej życie wyglądałoby inaczej. Szybciej postawiono by diagnozę, od razu otrzymałaby leki o dużej skuteczności. Mogłaby pracować, mieć dzieci, bo leki, którymi dziś dysponujemy, mają dobry profil bezpieczeństwa, niektóre z nich można stosować w ciąży i podczas karmienia piersią. Obecnie mamy wiele podobnych pacjentek leczonych w programie lekowym – mówi prof. Kułakowska, prezes-elekt Polskiego Towarzystwa Neurologicznego (PTN).
Takich pacjentów jak podopieczna prof. Kułakowskiej żyją w Polsce tysiące. Nie tylko z SM, ale także po udarach, z chorobą Parkinsona, padaczkami i wieloma innymi schorzeniami neurologicznymi. Kiedy zachorowali, nie było dla nich pomocy. Postępująca choroba w ciągu kilku lat przykuła ich do wózka inwalidzkiego, a potem do łóżka.
Jakby choroby nigdy nie było
W ciągu ostatnich lat możliwości leczenia tej grupy chorych zmieniły się diametralnie. Neurolodzy nie kryją euforii. − Na naszych oczach dokonuje się rewolucja. Po latach zastoju neurologia staje się wiodącą dziedziną medycyny. Rozkodowaliśmy funkcje mózgu, w obszarze fizjologii i genetyki. Podając lek, możemy poprawiać błędy natury, naprawiać uszkodzony gen – mówi prof. dr hab. n. med. Konrad Rejdak, prezes Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.