A propos...

Gdzie te orły, sokoły?

Danuta Pawlicka

Wiele wskazuje na to, że mężczyźni przysnęli, bo nie widzą, że tam, gdzie jeszcze do wczoraj kobiety były nieobecne w polityce, w życiu gospodarczym i społecznym, także w zawodach medycznych, panowie tracą pozycję dominującą i uprzywilejowaną. W opiece zdrowotnej już dzisiaj pracuje pięć razy więcej kobiet, a wśród lekarzy 58% to niewiasty. W ostatnim czasie najszybciej przybywa pań w endokrynologii i reumatologii. Zakładam, że niewiele osób wie, ile Polek chirurgów staje obecnie przy stole operacyjnym nie po to, aby asystować koledze, lecz jako samodzielny chirurg – 13%! W tej bardzo męskiej, cieszącej się wysoką estymą specjalizacji, gdy jeszcze nikt nie korzystał z pomocnego ramienia da Vinci, uważano, że tak jak męskim rękom najlepiej wychodzi robota z piłą i łopatą w ogródku, tak samo nikt nie zastąpi mężczyzny w obracaniu kleszczami, skalpelem i hakami przy stole operacyjnym. A jednak robotyka wyeliminowała potrzebę chirurgów dysponujących siłą i wytrwałością bieszczadzkiego drwala. Prof. dr hab. n. med. Maria Siemionow, polska chirurg o wzroście 165 cm i wadze 50 kg, dokonała pierwszego na świecie pełnego przeszczepienia twarzy, burząc ten stereotyp ukształtowany przez historię niedoceniającą także wielu innych możliwości żeńskiego organizmu, na przykład precyzji i cierpliwości. Właśnie ona, gdy starała się o szefostwo ortopedycznego oddziału w poznańskim szpitalu, usłyszała życzliwą odmowę z powodu, jak sama przyznała, jawnej dyskryminacji płci. To już nie wróci, więc tym bardziej dzisiaj nie wypada opowiadać dowcipów o blondynkach, gdy amerykańska pilotka siedząca za sterami Boeinga F/A-18E/F Super Hornet zestrzeliła latający obiekt, jakby to była mucha zabita pstryknięciem palca.

Do góry