Praktyka lekarska
Niedożywienie może zabić szybciej niż rak
Iwona Dudzik
Szacuje się, że 20% pacjentów onkologicznych umiera nie z powodu choroby podstawowej, ale w wyniku wyniszczenia organizmu
Oto karta chorego, który od wczoraj leży na intensywnej terapii. Wieczorem dostał antybiotyki, dzisiaj jest operowany. Nie ma jeszcze 50 lat, przeszedł nowotwór przełyku. Teraz zespół lekarzy walczy z powikłaniem, po to by znowu mógł przełykać, oddychać – mówiła dr n. med. Małgorzata Symonides z Zakładu Anestezjologii i Intensywnej Terapii Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowego Instytutu Badawczego (NIO-PIB) w Warszawie podczas połączonych obrad dwóch parlamentarnych zespołów: ds. leczenia żywieniowego oraz ds. onkologii. Odbywały się one w Senacie RP 12 maja. Na posiedzenie przybyli czołowi polscy onkolodzy, po to by wybrzmiało bardzo mocno: mamy coraz doskonalsze terapie, coraz lepszą diagnostykę, ale pomijamy jeden ważny element: przygotowanie pacjenta do walki z leczeniem. Sprawa jest nagląca. Bez tego nie ma mowy o poprawie wyników leczenia onkologicznego w Polsce.
Kilogram masy mięśniowej mniej w ciągu godziny
Specjalistka wyświetlała na rzutniku drobno zapisany dokument. – Leczenie tego pacjenta przez 12 godzin kosztowało ponad 10 tys. złotych. Tylko leki, diagnostyka, przygotowanie do operacji. Gdy wychodziłam z dyżuru, wjeżdżał na blok. Teraz trwa operacja. Z powodu powikłania przełyku przeprowadzamy rozłączenie zespolenia, wyłonienie przetoki ślinowej i gastrostomii odżywczej oraz drenaż śródpiersia. To młody człowiek – dodała dr Symonides.
Ekspertka tłumaczyła, że problemem nie jest przeżycie przez pacjenta operacji, tylko wygojenie się ran. – W pierwszej dobie pobytu na intensywnej terapii pacjentowi w ciężkim stanie ubywa ponad kilogram masy mięśniowej. Przepona, która musi oddychać, traci 20 do 30% swojej grubości. Po takim szoku organizm nie potrafi sam się zregenerować. Nie ma siły oddychać.
To dlatego w NIO-PIB powstał program prehabilitacji, czyli przygotowania do leczenia. Od kwietnia w 2024 r. przyjęto tam 272 pacjentów. To promil. Rocznie w instytucie odbywa się 9 tysięcy operacji.
Czy takie przygotowanie coś zmienia? Tak. Bo dla tych kilkuset pacjentów oznaczało to szansę, ponieważ jeśli pacjent przed operacją rzuci palenie, zacznie ćwiczyć, dostanie odpowiednie żywienie i wsparcie psychiczne – może nie tylko przeżyć, ale też wrócić do życia. – Chodzi o to, by do walki z chorobą nie stawał zdołowany i wycieńczony, lecz w pełni sił, z odpowiednim nastawieniem − tłumaczył prof. dr hab. n. med. Tomasz Banasiewicz, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej, Endokrynologicznej i Onkologii Gastroenterologicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.