ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Być lekarzem
Być lekarzem w erze Facebooka
Sachin H. Jain, MD, MBA
W drugim tygodniu stażu na internie otrzymałem zaproszenie do grona znajomych na Facebooku, popularnej internetowej stronie społecznościowej. Nazwisko osoby, która chciała dołączyć do grona moich przyjaciół, wydało mi się znajome: Erica Baxter. Trzy lata wcześniej jako student medycyny uczestniczyłem w porodzie pani Baxter. Obecnie pacjentka najwyraźniej postanowiła odnowić kontakt.
Mimo pewnych oporów kliknąłem „akceptuję” i dołączyłem panią Baxter do listy moich „przyjaciół” na Facebooku. Byłem ciekaw, jak rozwija się jej córeczka, nie byłem jednak pewien, czy ten rodzaj kontaktu jest właściwy. Czy pani Baxter jest po prostu wdzięczną pacjentką i chce podzielić się informacjami na temat dziecka – byłby to rodzaj podtrzymania naszych kontaktów zawodowych – czy też kierowała się innymi, nieznanymi mi motywami? Klikając „akceptuję”, w pewien sposób naruszyłem podział między swoim życiem zawodowym i osobistym. Na mojej stronie pani Baxter będzie mogła poznać całą sieć moich przyjaciół i skontaktować się z nimi, obejrzeć niemałą kolekcję osobistych zdjęć, przeczytać mojego prywatnego bloga, a także przeglądać notki, które inni zostawiają mi na tablicy. Niepokój, który odczułem w związku z przekroczeniem pewnej granicy, to stary problem, ale wraz z pojawieniem się nowego medium nabrał innego wymiaru.
Portale społecznościowe, które początkowo przyciągały głównie licealistów i studentów, w ciągu ostatnich pięciu lat stały się jedną z głównych form kontaktów społecznych niezależnie od grupy wiekowej, zawodu czy statusu socjoekonomicznego. W szpitalu, w którym odbywam staż, w zasadzie wszyscy – studenci, pielęgniarki, rezydenci, lekarze i szefowie obsługi – mogą być powiązanymi ze sobą aktywnymi członkami tego lub innego grona internetowego. Technologia ta ułatwia komunikację, użytkownicy forum mogą na swoich stronach informować o wydarzeniach w swoim życiu, różnych działaniach społecznych i zamieszczać fotografie. Facebook skłania użytkowników do pogłębienia cyfrowej tożsamości poprzez ujawnianie sympatii politycznych, orientacji seksualnej i informacji dotyczących partnerów życiowych. Pozwala łatwo skomunikować się z innymi użytkownikami, którzy mają podobne zainteresowania; ta właśnie cecha portali społecznościowych sprawia, że pozwalają one na inicjowanie różnych zbiorowych działań w każdym miejscu i w dowolnym czasie. Podczas kampanii prezydenckiej w 2008 r. grupa Doctors for Obama użyła Facebooka do zmobilizowania tysięcy lekarzy, aby przedstawili swoje poglądy na politykę zdrowotną w kwaterze głównej prezydenta elekta. Ta grupa lekarzy ma nadal wpływ na administrację Obamy głównie ze względu na siłę oddziaływania, jaką uzyskała dzięki stworzonej na Facebooku sieci powiązań. Na Facebooku powstają także grupy, które wiąże ta sama specjalność medyczna lub choroba. Lekarze i pacjenci mogą nawiązywać kontakty w takich grupach jak „Diabetes Daily” lub „I Support Cystic Fibrosis Research and Awareness” – każda z nich zrzesza obecnie tysiące członków. Na konto inicjatyw propagowanych przez portale społecznościowe wpływają setki tysięcy dolarów z dobrowolnych datków.
Z drugiej strony, tworząc pole dla kontaktów indywidualnych i grupowych, portale społecznościowe mogą stać się źródłem problemów dla pracowników służby zdrowia. Weźmy na przykład pielęgniarkę z OIOM-u, która na blogu pisze o swoich doświadczeniach związanych z opieką nad trudnym pacjentem, zapominając o tym, że jeden z krewnych tego pacjenta – niedawno dołączony do sieci przyjaciół – ma dostęp do tego bloga. Albo lekarkę, której pacjent proponuje spotkanie, po tym jak dowiedział się z jej profilu, że jest osobą samotną – jest to informacja, o którą raczej nie zdecydowałby się zapytać osobiście. Albo lekarza, którego umiejętności kliniczne zostały zakwestionowane, po tym jak w internecie umieszczono zdjęcia ukazujące go w stanie niewątpliwego upojenia alkoholowego podczas wakacyjnego party organizowanego przez jego klinikę. Choć wiele stron internetowych pozwala na zachowanie większej prywatności, jest oczywiste, że zachowanie dystansu między pracownikami służby zdrowia a ich pacjentami staje się niemożliwe.
Lekarze, ośrodki medyczne oraz szkoły medyczne starają się zachować kontrolę nad takimi jak przedstawione powyżej skutkami korzystania z internetu. W swoim e-mailu do studentów Harvard Medical School dziekan do spraw edukacji medycznej Jules Dienstag pisze: „Zaleca się zachowanie ostrożności.... w korzystaniu z takich portali internetowych jak Facebook lub MySpace. Ujawniane materiały obrazujące nieprofesjonalne zachowania świadczą źle zarówno o was samych, jak i całej profesji medycznej. Mogą stać się własnością publiczną i narazić was na nieprzyjemne konsekwencje”. W Drexel University College of Medicine ostrzega się studentów, że informacje pozostawiane przez nich na portalach społecznościowych mogą mieć wpływ na rozpatrywanie ich aplikacji podczas ubiegania się od staże podyplomowe: „Pracodawcy coraz częściej korzystają z portali społecznościowych, takich jak Facebook i MySpace, aby dowiedzieć się czegoś o kandydatach”. Choć dotychczas nie uregulowano kwestii prawnych dotyczących powiązań między medycyną a portalami społecznościowymi, zarówno osoby fizyczne, jak i instytucje powinny brać pod uwagę, że obecność lekarzy w sieci sprawia, że zarówno ich postawy, jak i działania stają się powszechnie znane.
Problemy, których eskalacja nastąpiła wraz z dostępem do mediów elektronicznych, są pod wieloma względami podobne do tych, z którymi lekarze i instytucje medyczne musieli radzić sobie od pokoleń. Lekarze są przecież członkami społeczeństwa i mogą być obserwowani w sytuacjach, gdy zachowują się w sposób nielicujący z ich profesją. Podczas studiów medycznych uczy się zachowania profesjonalnego dystansu – choć wielu chciałoby mieć bliski i głębszy kontakt z pacjentami – taką postawę wzmacnia choćby używanie beeperów i pagerów stanowiących swego rodzaju tarczę osłaniającą lekarza przed pacjentami. Tym, co wyróżnia media elektroniczne, jest duża liczba osób, które mogą się zapoznać z daną informacją, oraz to, że obowiązujące zasady zachowania ciągle się zmieniają.
Po zostaniu moją facebookową przyjaciółką i wymianie kilku miłych maili pani Baxter ujawniła przyczyny, dla których pragnęła odświeżyć znajomość. Zmęczona pracą jako instruktorka fitness postanowiła zdawać na studia medyczne i chciała mnie prosić o radę. Odetchnąłem z ulgą, wracając do półprofesjonalnego kontaktu, i podzieliłem się z nią kilkoma myślami i sugestiami. Poradziłem między innymi, aby uważała na to, co ujawnia w internecie.
Komentarz
prof. dr hab. med. Tomasz Pasierski, Zakład Humanistycznych Podstaw Medycyny WUM, Warszawa
prof. dr hab. med. Tomasz Pasierski
Trudno sobie dziś wyobrazić naszą codzienną pracę bez korzystania z Internetu. Sprawdzamy tam objawy rzadkich chorób, aktualne wytyczne ich leczenia, jak również dawki leków, z którymi jesteśmy mniej obeznani. Z Internetu coraz częściej korzystają też jednak nasi pacjenci Poszukiwanie informacji medycznych jest drugą pod względem częstości, po poczcie elektronicznej, przyczyną korzystania z tego medium. Jakość wiedzy na stronach internetowych jest bardzo zróżnicowana, ponadto popularna wyszukiwarka Google po wpisaniu nazwy choroby często jako pierwsze pokazuje w języku polskim linki do ośrodków medycyny alternatywnej. Sytuacja ta nakłada na towarzystwa lekarskie i państwowe organizacje medyczne obowiązek stworzenia internetowych źródeł rzetelnej wiedzy medycznej. Dobrym przykładem mogą służyć strony National Cancer Institute (www.cancer.gov) i Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (www.ptkardio.pl).
Możliwości Internetu na tym się jednak nie kończą. Nowe zastosowania Internetu obejmują badania przesiewowe oraz motywowanie chorych do przestrzegania leczenia.2 Cały czas oczekujemy na rozwój metod edukacyjnych, w tym dotyczących kształcenia ustawicznego lekarzy w trybie online. Internet to także druga generacja sieci, tzw. Web 2.0 – internauci opracowują i umieszczają w sieci różnego rodzaju treści, z których mogą korzystać inni użytkownicy. Obejmuje to: powstające w wyniku współpracy anonimowych osób źródła wiedzy, takie jak np. Wikipedia, wspólnoty sieciowe, jak Nasza Klasa, Grono, MySpace, wspólnoty pacjentów z wybraną chorobą, serwisy konsumenckie. Cechą Web 2.0 jest to, że informacja przepływa poziomo i nie jest recenzowana.
Artykuł Jaina dotyczy portali społecznościowych; o ich istnieniu dowiedziałem się od moich dzieci, które poświęcają im sporo czasu. Zjawisko to dotyczy raczej młodszej generacji. Autorzy artykułu obawiają się głównie zamieszczania tam intymnych treści prowadzących do przełamywania barier zawodowych między lekarzem a pacjentem oraz łamania zasad tajemnicy lekarskiej. Obawy te dotyczą również obraźliwych treści zamieszczanych w sieci, które były niedawno przedmiotem działań dyscyplinujących podejmowanych wobec studentów medycyny na uniwersytetach amerykańskich.4
Lekarzy niepokoi ponadto istnienie stron internetowych, na których recenzowani są lekarze (w Polsce www.dobrylekarz.pl, www.znanylekarz.pl, w Wielkiej Brytanii taka strona – www.iwantgreatcare.org – jest prowadzona przez National Health Service). Trudno uniknąć obaw, że rozżalony pacjent będzie starał się zbrukać lekarza, na którym się zawiódł, a biorąc pod uwagę język internetowych forów... cierpnie skóra. Należy jednak zaakceptować to, że Internet przełamał barierę informacyjną pomiędzy lekarzami a pacjentami. Niestety, pacjentom często wydaje się, że na podstawie informacji ściągniętych z Internetu mogą mówić lekarzowi, co powinien zrobić. Duże możliwości komunikacji pomiędzy lekarzem a pacjentem otwiera poczta elektroniczna. Od kilku lat konsultuję już niektórych, znanych mi od dawna, chorych przez e-mail, zdarza się, że piszą do mnie ludzie z innych miast Polski, chcąc uzyskać dodatkową opinię co do rekomendowanego im postępowania. Może lekarze powinni powoli zacząć przyzwyczajać się do nowej sytuacji i wykorzystywać to medium do budowania większego zaufania między lekarzem a pacjentem. Chyba lepiej mieć do czynienia z pacjentem, który coś o swojej chorobie wie.4
Piśmiennictwo:
1. Podichetty VK, Booher J, Whitfield M, et al. Assessment of internet use and effects among healthcare professionals: a cross sectional survey. Postgrad Med J 2006;82:2740-27.
2. Hwang KO, Hamadah AM, Johnson CW, et al. Screening for Obstructive Sleep Apnea on the Internet: Randomized Trial. Am J Med 2009;121:961.e1-961.e6
3. Chretien KC, Greysen SR, Chretien JP. Online Posting of Unprofessional Kontent by Medical Students. JAMA 2009;302(12):1309-1315.
4. Andreassen HK, Trondsen M , Kummervold PE. Patients who use e-mediated communication with their doctors new constructions of trust in the patient-doctor relationship Qual Health Res 2006;16:238.